Troszkę mnie nie było wiem, ale miałam drobne problemy z komputerem. Na szczęście wszystko już gra i mam z powrotem nad nim kontrolę ;) Nie zanudzam was już i zapraszam na 1 rozdział nowego opowiadania.
Rozdział 1
Był ciepły wrześniowy poranek, mój budzik nie dawał mi spać
już od dobrych czterdziestu pięciu minut włączając się dokładnie, co piętnaście
minut. Ciągle to samo brzmienie Imagine Dragons na zmianę z One Republic
nieustannie skłaniało mnie do wstania, lecz ja wolałam rozkoszny dotyk poduszki
pod moją głową i ciepło puchowej kołdry. Przewracałam się z boku na bok myśląc
o tym, co mnie dzisiaj czeka. Początek kolejnego roku w Blair High zapowiadał
się tak samo nudno jak rok temu. Coroczna mowa wiecznie sepleniącej dyrektor
Foster o tym jak miło znów zobaczyć nasze śliczne buźki i wiecznie śmiejące się
oczy…dobre żarty. Ciągle sobie wmawiam, że jeszcze jeden rok, i w końcu uwolnię
się z tej szkoły, tego miasteczka i wyjadę do wielkiego miasta, pełnego nieograniczonych
możliwości. Pójdę na kierunek medyczny i kryminalistyczny, po czym podążę
śladami ojca i będę się starała o pracę w znanych agencjach typu FBI, tylko w
przeciwieństwie do niego nie planuje skończyć z powrotem w małej mieścinie jako
szeryf. Ponowny dzwonek budzika, wskazujący godzinę siódmą trzydzieści skłonił
mnie do wyjścia z bezpiecznej strefy prosto do paszczy lwa, jaką jest życie. Z
trudem odwinęłam moje nogi z prześcieradła i wstałam. Szybko pościeliłam swoje
łóżko, żeby, chociaż trochę wyglądało jak łóżko normalnej nastolatki, a nie pobojowisko
jak po wielkiej wojnie. Mój, dość dużych rozmiarów pokój mieścił się na piętrze
pomiędzy sypialnią mojego ojca, a jego gabinetem. Mieszkaliśmy w dość dużym jak
na dwie osoby, dwupiętrowym domku na obrzeżach Blairwood. Ojciec większość
czasu spędza na komisariacie, a po powrocie do domu często zamyka się w
gabinecie, aby przemyśleć ostatnią sprawę. Jako szeryf nie ma za dużo czasu dla
mnie, lecz nie przeszkadza mi to. Jedynie w weekendy możemy dopracować nasze
relacje ojciec-córka na rozmowie lub wspólnym spacerze z Draco do pobliskiego
lasu. Podeszłam do garderoby, po drodze uderzając w nocną szafkę, na której
stało moje zdjęcie z matką. Wzięłam je do ręki i przypominałam sobie, kiedy
zostało zrobione. Byliśmy wtedy na wakacjach nad Morzem Śródziemnym jeszcze dwa
lata przed wypadkiem. Wylegiwałyśmy się na plaży, podczas gdy ojciec robił nam
zdjęcia. To było zrobione, gdy, Draco, napadł na mnie, a mama próbowała go
ściągnąć. Poczułam, że oczy zaczęły mi się szklić, nie mogłam się teraz
rozpłakać, minęło już kilka lat od wypadku i obiecałam sobie, że już nigdy się
nie będę za nią płakać, jest teraz w dużo lepszym miejscu. Otrząsnęłam się ze
wspomnień i odłożyłam zdjęcie na miejsce. Z garderoby wyciągnęłam typowy dla
mnie, galowy strój na rozpoczęcie roku: czarne rurki, białą koszulę na
ramiączka z koralikami na kołnierzu oraz pasujący kolorystycznie do spodni,
żakiet. Zabrałam ubranie ze sobą do łazienki i zaczęłam się przygotowywać. Jak
zawsze podwinęłam rękawy do łokcia w zwierzchniej części ubioru. Lekko
pomalowałam rzęsy i nałożyłam warstwę pudru, aby zasłonić niedoskonałości w
cerze. Szybko przeczesałam krótkie, falowane włosy i spięłam na nad uchem
ozdobną wsuwką. Można było powiedzieć, że byłam gotowa. Po wyjściu z łazienki,
złapałam swoją ulubioną czarną torebkę i zapakowałam do niej wszystkie
potrzebne rzeczy na dzisiejszą uroczystość, po czym wyszłam z pokoju. Tuż przy
schodach poczułam znajomy mi zapach naleśników z jabłkami mojego krzątającego
się po kuchni taty.
- Zrobiłeś naleśniki!– krzyknęłam uradowana po czym zaczęłam
zbiegać jak małe dziecko, które ma zaraz dostać upragnioną zabawkę – Od razu
mówię, że chce dwa!
- Już z góry ci tyle nałożyłem – powiedział, gdy byłam już
na dole.
- Za dobrze mnie znasz – powiedziałam – A tak w ogóle to,
dzień dobry tatusiu – pocałowałam go w policzek.
- W końcu jestem twoim ojcem – zaśmiał się – Cieszysz się
dzisiejszym powrotem?
- Aż nie mogę się doczekać… - odpowiedziałam sarkastycznie –
„Jak miło was widzieć moje dzeciaczki, razem ze wszystkimi pedagogami mamy
zaszczyt was powitać w kolejnym roku w Blair High” – zaczęłam seplenić jak
stara pani Foster.
- Ile razy ci mówiłem, żebyś się nie nabijała z tej biednej
staruszki – zaczął poważnie David – Dobrze wiesz, że ona bardzo się stara i to
nie jej wina, że język jej się plącze i czasami pluje…dużo pluje…nawet
bardzo…kiedyś opluła mi mundur.
- I kto tu się nabija?! – krzyknęłam rozchichotana.
- Hej! To ty zaczęłaś – spojrzał na zegarek – podwieźć cię?
- Nie, dziękuję. Anastasia po mnie przyjedzie – powiedziałam
z pełną buzią.
- Okay, to ja będę leciał – pocałował mnie w czoło –
powinienem wrócić około osiemnastej. Gdybyście gdzieś szły włożyłem ci
pieniądze do buta.
- Do buta? – spytałam zdziwiona.
- Tak, uznałem, że nie będziesz brała płaszczu, więc
włożyłem ci do buta – wytłumaczył.
- Zdecydowanie mam najdziwniejszego ojca na świecie…
- Którego bardzo kochasz! – krzyknął wychodząc.
Szybko dokończyłam śniadanie w samotności i pozmywałam
naczynia. Po chwili usłyszałam klakson samochodu Tasi na podjeździe. Wyjęłam
zostawione mi pieniądze z buta i schowałam je do torebki, po czym założyłam
obuwie na stopy. Czarne wysokie, sznurowane półkozaki, troszkę pozdzierane na
kostkach były moimi ulubionymi. Gdy wyszłam z domu pomachałam Anastasi i
Melanie i zamknęłam drzwi na cztery spustem. Otworzyłam drzwi boczne drzwi
samochodu i wsiadłam do środka.
- Aleś się guzdrała…mamy opóźnienie – marudził kierowca.
- Aż tak ci spieszno do Blaira?? – spytałam ze zdziwieniem.
- To ty nie słyszałaś?! – krzyknęła Melanie odwracając się
do mnie – podobno w tym roku do naszego liceum ma dojść nowy uczeń.
- No i co z tego?
- To FACET, czyli równa się to z nowym obiektem westchnień
wszystkich dziewczyn w szkole – sprostowała Anastasia – dyrektorka chce go
przedstawić na scenie, czyli, żeby mieć lepszy widok musimy znaleźć się pod
nią.
- To znaczy ja nie muszę – dopowiedziała Mel.
- Wiemy, nie musisz, aż tak się chwalić tym, że spotykasz
się z boskim Thomasem.
- Boski Thomas – zachichotałam, przez co Melanie spiorunowała
mnie wzrokiem – wracając do naszego nowego ucznia…skoro chcecie być szybciej to
może w końcu ruszyłybyśmy z mojego podjazdu.
- A racja – Anastasia włączyła silnik i ruszyła w stronę
centrum – więc…nie interesuje cię kim on może być, jaki jest?
- Nie koniecznie…
Na tym skończyła się nasza konwersacja. Jechałyśmy jeszcze
około piętnastu minut, aż Tasia zaparkowała na swoim stałym miejscu przed
Blairem. Wysiadłyśmy z samochodu i udałyśmy się tam gdzie wszyscy: na boisko
szkolne. Po drodze spotkałyśmy Thomasa, więc można było powiedzieć, że od
tamtego czasu dla Mel nie liczyło się nic innego oprócz jego osoby. Jak zawsze
wszyscy zebrali się przy scenie, która co roku jest budowana specjalnie dla
pani dyrektor na rozpoczęcie roku. Anastasia złapała mnie za rękę i zaczęła się
przepychać pomiędzy ludźmi, aż nie doszłyśmy pod samą scenę.
- Jeśli przez ciebie wyląduje na mojej twarzy choć kropelka
śliny Foster, przysięgam, że przyjdę do ciebie w nocy i ogolę cię na łyso –
zagroziłam Tasi.
- Tylko nie włosy! – złapała się za nie – nie martw się, nie
ma aż tak dalekiego zasięgu.
Obie zachichotałyśmy, gdy dyrektorka weszła na scenę. Ten
sam fioletowy komplet, ta sama fryzura stylizowana na królową Elżbietę II oraz
ta sama mowa. Nawet nie wiem ile trwała część wstępna, Anastasia opierała się o
jakąś dziewczynę z równoległej klasy, ja ledwo trzymałam się na nogach ze
znudzenia, aż w końcu dyrektorka przeszła do części, dla której przyszłyśmy aż
pod samą scenę.
- Dobrze wiecie, że nowi uczniowie, nie zdarzają się za
często w Blair High, więc chciałabym przedstawić wam nowego kolegę, który
dojdzie w tym roku do naszego liceum: Ash McLann – powiedziała pani Foster.
Na scenę wszedł pewnym krokiem wysoki, wysportowany chłopak
o kruczoczarnych włosach oplatających jego twarz. Ciemnoniebieskie
hipnotyzujące oczy patrzyły na dyrektorkę. Kolor oczu podkreślała granatowa
koszulka z krótkim rękawem, delikatnie opinająca jego ciało. Aż słyszałam
wzdychania innych dziewczyn z tyłu. Sama chyba nawet to zrobiłam. Chłopak
podszedł do mikrofonu i przedstawił się, jego głos był głęboki, a zarazem
kojący, poczułam dreszcz przebiegający po moim ciele. Patrzyłam się uważnie na
niego, aż nasze spojrzenia się spotkały. Ash uśmiechnął się do mnie łobuzersko
i zszedł ze sceny. Stałam jak wryta, serce biło mi jak oszalałe, nigdy żaden
chłopak tak na mnie nie działał…w tym było coś, tajemniczego. Z osłupienia
wyrwała mnie ręka Anastasi machająca mi przed twarzą.
- Halo! Ziemia do Camille! – krzyknęła – Ale ci się rumieńce
pojawiły. Wiedziałam, że ci się spodoba – uśmiechnęła się i położyła ręce na
biodrach – to ja polecę po nasze plany, a ty poczekaj przy aucie i zadzwoń po
Melanie. OK.?
- Dobrze – zgodziłam się.
Zaczęłam przepychać się przez tłum, aż wydostałam się na
parking. Wolnym krokiem zmierzałam w kierunku Suzuki, gdy usłyszałam głos za
sobą:
- Nazywasz się Camille, prawda?
Odwróciłam się, tak jak myślałam stał przede mną Ash.
- Tak, Tarver.
- Wiem, twój ojciec jest tu szeryfem – odpowiedział z tym
samym uśmieszkiem, co poprzednio – miło poznać pierwszą osobę w nowym
środowisku.
- Dlaczego właściwie przeprowadziłeś się tutaj, do
Blairwood? – spytałam.
- Powiedzmy, że mam wspólną historię z tym miejscem.
- Miałeś tu rodzinę?
- Moja matka pochodziła z tych stron, wydaje mi się, że…
Nie usłyszałam ostatnich słów gdyż przerwał je dźwięk syreny
policyjnej. Służbowy samochód mojego ojca podjechał tuż obok nas.
- Tato? Co ty tu robisz? – spytałam.
- Zabieram cię do domu – odpowiedział, po czym spojrzał, na
Asha – Kto to?
- To Ash, nowy uczeń.
- Milo mi poznać – Chłopak wyciągnął rękę do mojego ojca,
lecz ten jej nie uścisnął – Rozumiem, to ja już pójdę. Do jutra – odszedł.
- Powiesz mi teraz, co się stało? – spytałam ojca.
- Znaleziono ciało z rozszarpanym
gardłem...niedaleko szkoły.
Liczę na szczere opinie w komentarzach ;)
Bye.