Siemka!
Czas leci nieubłaganie, a ja przybywam do was z nowym rozdziałem! Kto się cieszy? Ja bardzo :D Co do szkoły to dzisiejszy tydzień jest na luzie. Jutro kartkóweczka z zajęć technicznych...nie powiem co sądze o kartkówkach z takich przedmiotów no, ale cóż...Jutro także mam zastępstwo za matme z przesympatycznym księdzem :3 To tak ogólnie o szkole, a co do rozdziału: Czy Melody dowie się czegoś o swojej rodzinie? Czy dziewczyna zapomni o Ethanie i skupi się na Uriahu? Wszystko to w nowym rozdziale 8!!! (zabrzmiało to jak w jakiejś reklamie serialu xD) :
Rozdział 8
- O wilku mowa – szepnął chłopak.
- Witaj Uriah - głos kobiety był
łagodny i spokojny – widzę, że dobrze spełniasz się w roli
opiekuna, lecz chciałabym cię teraz poprosić, abyś zostawił nas
same. Oprowadzę dalej naszą małą nowicjuszkę – spojrzała się
na mnie.
Nie zauważyłam wcześniej, że jej
oczy są różnych kolorów. Prawe jest jasnozielone, zaś lewe ma
odcień błękitu.
- Widzimy się później – powiedział
Uri, po czym odszedł.
Odprowadziłam chłopaka wzrokiem, aż
zniknął mi za drzwiami największego domku w pobliżu placu.
- Przejdziemy się? - zaproponowała
Hayley – Może przedstawię ci okolice? - uśmiechnęła się
serdecznie.
- Zgoda.
Ruszyłyśmy ścieżką między
domkami. Wioska była położona w lesie, więc znów mogłam
nasłuchiwać ćwierkania ptaków i wdychać świeże powietrze. Obie
szłyśmy w milczeniu. Po paru minutach przewodnicząca w końcu się
odezwała.
- Obszar z którego wyszłyśmy to był
Teren Ziemi. Mieszkają tam w większości demony żywiołu ziemi,
które zajmują się głównie dostarczaniem do innych Terenów
warzyw, owoców, czy mięs. Wszystkie miejsca wyglądają podobnie,
wyróżnia je chyba tylko symbol na środku placu. Ziemia ma „Drzewo
Życia” choć oni wolą to nazywać „Drzewem Zakochanych”. Mają
różne swoje codzienne rytuały i dziwactwa. Jest to chyba
najdziwniejsze społeczeństwo tutaj. – powiedziała z uśmiechem -
Niedługo dojdziemy do Terenu Ognia, więc radze ci się przygotować
psychicznie i uważać...lubią czasem próbować nowych sztuczek.
- Nowych sztuczek?
- Tak, jest to społeczeństwo
wyjątkowo wybuchowe i ruchliwe. Całe dnie spędzają na szkoleniu
się w walce, w postaci ludzkiej i demonicznej przy okazji bawiąc
się. W czasach wojny między demonami, oni byli były głównymi
dowodzącymi, tworzyli taktyki wojenne i inne rzeczy...Jeśli chodzi
o to co robią dla wszystkich to są odpowiedzialni za ochronę, tak
aby nikt nie znał naszego położenia oraz za dostarczanie gazu
całej Wiosce. Rozumiesz?
- Można tak powiedzieć, troszkę
skomplikowane...
Gdy doszłyśmy do końca ścieżki,
zamurowało mnie. Na samym środku placu, znajdował się wielki
płomień, jakby unoszący się nad ziemią. Niesamowity widok. Na
całym placu roiło się od demonów w ludzkiej postaci i
demonicznej. Niektórzy trenowali sztuki walki, czy nowe sztuczki,
których się nauczyli. Pozostali głównie rozmawiali, żartowali i
bawili się z młodszymi. Panowała całkiem miła atmosfera. Z
zachwytu obudziła mnie ognista postać, która szybko mnie minęła.
Podążyłam za nią wzrokiem. Wyglądała jak człowiek, lecz cała
płonęła. Naprzeciwko niej stała inna postać, brązowowłosa
młoda kobieta. Ubrana była w czarny top odsłaniający jej brzuch i
legginsy. Zaczęła biec na demona.
- Shira! - krzyknęła Hayley.
Obie postacie szybko zatrzymały się.
Kobieta gniewnie spojrzała się na przewodniczącą.
- Mówiłam ci żebyś mi nie
przeszkadzała kiedy trenuje młodych!
- Przepraszam, ale sądziłam, że
przygotowujesz się na zebranie rady!
Hayley ruszyła w stronę dziewczyny.
Podążyłam za nią, nie chcąc zostawać w tyle.
- O co chodzi? - spytała Shira.
- Oprowadzam Melody po Wiosce.
- Nowicjuszka?
- „Curse” nowicjuszka – poprawiła
ją Hayley.
- „Curse”!? Ta chudziutka istotka
jest „curse”?
- Tak.
- Okej...pogadamy na zebraniu, a teraz
wybacz, ale muszę dokończyć trening. Marcel! Idziemy!
Chłopak ruszył za kobietą. Przy jego
demonicznej postaci, nie widziałam ogólnego wyglądu. Teraz jak był
człowiekiem mogłam stwierdzić, że jest wysoki. Włosy miał
związane w dość długi kucyk. Widać było, że jest wysportowany.
Odchodząc, tylko się do mnie uśmiechnął. Uznałam ten znak za
powitanie, więc odwzajemniłam uśmiech. Razem z Shirą weszli do
przypominającego szkołę, budynku.
- To ich sala treningowa, mają tam
tory przeszkód na których trenują podczas deszczu, ring do co
miesięcznych walk o mistrzostwo, czy różne sprzęty do ćwiczeń –
powiedziała Hayley – jak mówiłam Tereny nie różnią się
zbytnio. Wszędzie są drewniane domki i główny plac wyłożony
kostką. Symbolem Ognia jest „Płomień Mocy”. Fajny, co?
- Bardzo – odpowiedziałam.
- Chcesz go dotknąć?
- Zwariowałaś?! Przecież to może
mnie zabić!
- Spokojnie, to bezpieczne.
- Nie wygląda...
- Nie przekonasz się tego dopóki nie
spróbujesz.
Wahałam się, lecz coś w środku
mówiło mi, żebym spróbowała. Powoli podeszłam do Płomienia.
Co ja robię? – pomyślałam – przecież to samobójstwo!
Wyciągnęłam rękę, zbliżając ją do ognia. Gdy moja dłoń
zetknęła się z nim poczułam ciepło łaskoczące mnie po palcach.
- I jak? Było aż tak strasznie?
- Nie, przyjemne uczucie, ale dlaczego
nic mi się nie stało?
- Demony nie zawsze czują ból, a
teraz chodź. Mamy jeszcze do zwiedzenia dwa Tereny – puściła do
mnie oko i pociągnęła za sobą.
Szłyśmy w milczeniu przez kolejną
dróżkę na tyle dużą, aby zmieścił się pomiędzy drzewami
samochód towarowy. W pewnym momencie nasunęło mi się pytanie.
- Gdzie w tym wszystkim są wilkołaki?
- Wilkołaki istnieją na świecie od
pokoleń. Kiedyś były po stronie Alex'a, lecz nie były traktowane
należycie. Przez następne dwa wieki włóczyły się samotnie po
świecie, aż w końcu, gdy wybuchła kolejna wojna między demonami,
stanęły po naszej stronie. Od tamtej pory wilkołaki mieszkają
razem z nami w Wiosce. One również należą do poszczególnych
Terenów. Christopher, moja prawa ręka oraz Uriah i Maya należą do
Wody. Jason zaś należy do Powietrza. Głównie wysyłamy je na
różne misje, w celu poszukiwania nowicjuszy.
- A o co chodzi z opiekunem?
- Nowicjusze dostają swojego opiekuna,
który jest albo wilkiem, albo demonem. Trenuje ich, chroni i pomaga
odszukać swoje wewnętrzne „ja”. Uznałam, że w twoim wypadku
Uriah to bardzo dobry wybór, gdyż on też kiedyś nim był. –
powiedziała – Wyjaśnię ci też jeszcze jedno. Nowicjusz to
osoba, która urodziła się poza terenem Wioski, nie wiedząca o tym
kim jest i co potrafi, dlatego potrzebuje opiekuna, który przedstawi
jej nasz świat i przygotuje do życia w nim.
- Aha, zaczynam rozumieć.
- Ciesze się – powiedziała z
entuzjazmem.
Droga wydawała się ciągnąć w
nieskończoność. Była o wiele dłuższa od pozostałych. W połowie
drogi drzewa zaczęły różnić się od poprzednich. Miały różne
kształty, jakby ktoś specjalnie je przystrzygł.
- To „ Aleja Drzew”. Demony wody
mają artystyczną duszę. Postanowiły urozmaicić wygląd swojego
Terenu i zrobiły to. Nie martw się, to dopiero początek...
Im dalej szłyśmy „Aleją” tym
więcej było tych dzieł. Niektóre przypominały zwierzęta, inne
bogów greckich. Na samym końcu znalazły się drzewa przystrzyżone
na wzór portretów byłych przewodniczących Wioski. Moją uwagę
przykuł jeden z nich, przedstawiający twarz kobiety, która wydała
mi się znajoma.
- Kto to jest? - spytałam Hayley.
- Przewodniczyła przede mną. Nazywała
się Sarah Charlson – odpowiedziała – została wygnana...
Sarah...moja matka ma na imię
Sarah...ale to nie może być ona! Zawsze była
uczciwa...powiedziałaby mi gdyby była demonem, a co dopiero
przewodniczącą demonów! - pomyślałam.
- Czemu została wygnana?
- Potajemnie spotykała się z jednym
ze złych, co jest zakazane.
- Oh...
Nie pytałam o nic więcej. Za dużo
informacji...Szłyśmy dalej, aż w końcu dotarłyśmy na Teren
Wody. Domki niczym się nie różniły, może tym, że na każdym
widniały symbole tego żywiołu. Naprzeciwko nas znajdował się
wielki budynek zrobiony głównie z marmuru i elementów ze szkła.
Połowę placu stanowiło dość duże, głębokie, krystalicznie
czyste jezioro, w którym kąpali się ludzie. Co jakiś czas fale
wody przybierały postacie zwierząt. Niesamowite... - pomyślałam.
- To „Jezioro Księżycowe”.
Podczas pełni cały księżyc odbija się w tafli wody, powodując,
że bije od niej niesamowity blask. Demony uwielbiają w niej pływać,
aby zregenerować siły. Jeśli mam być z tobą szczera to uwielbiam
ten Teren i aurę w nim panującą. Wodni dostarczają całej Wiosce
wodę. Budynek naprzeciwko nas to ich miejsce spotkań –
powiedziała Hay.
W pewnym momencie ze środka świątyni
wyszła wysoka blondo włosa dziewczyna mniej więcej w moim wieku.
Gdy nas zauważyła radośnie pomachała.
- Hayley! - krzyknęła i zaczęła iść
po wodzie w naszą stronę.
Oniemiałam, widziałam już wiele
dziwnych rzeczy, ale to było zdumiewające.
- Jak-k ty to zrobiłaś?? - spytałam
z niedowierzaniem.
- Normalnie, jestem Margaret,
przedstawicielka Wodnych – przedstawiła się.
- Melody
Wyciągnęłam rękę na powitanie,
lecz ta zamiast ją chwycić, mocno mnie przytuliła.
- Okej, Margaret możesz już ją
puścić – powiedziała przewodnicząca.
- Już – odsunęła się – Jesteś
nowicjuszką?
- Można tak powiedzieć... -
odpowiedziałam.
- Jest „ curse” nowicjuszką –
poprawiła Hay.
- Naprawdę?! To o tym chcesz
porozmawiać na zebraniu! - krzyknęła Margaret
- Tak, teraz wybacz, ale musimy iść.
- Odwiedziłyście już wszystkie pięć
Terenów?
- Jak to Pięć? - wtrąciłam –
myślałam, że są tylko cztery...
- Piąty poznasz wieczorem, a teraz
idziemy – powiedziała przewodnicząca po czym pociągnęła mnie
za sobą.
Wyszłyśmy inną drogą, niż
przyszłyśmy, lecz wyglądała ona podobnie do drugiej. Drzewa także
były przystrzyżone i przypominały różne kształty. Gdy wyszłyśmy
z „Alei” numer dwa, znów znalazłyśmy się w lesie. Całą
drogę szłyśmy w milczeniu. Czułam się trochę niezręcznie, ale
dróżka nie była zbyt długa, więc szybko znalazłyśmy się w
czwartym Terenie. Symbolem demonów powietrza na środku placu, była
ciągle wirująca mała trąba powietrzna. Osoby obecne na placu, nie
przejawiały zbytniej pogody życia. Wszyscy rozmawiali cicho w
grupkach, nikt się nie wychylał. Domy były pomalowane na
szaro-biało. Jest to chyba najnudniejszy Teren...
- Powietrze nigdy się nie wychyla, to
najspokojniejsze społeczeństwo. Odpowiedzialni są za dostarczanie
prądu. Za terenem mieszkalnym, na łące znajduje się elektrownia
wiatrowa. Za wiele nie można o nich powiedzieć. Demony pochodzące
z powietrza są zazwyczaj poważne i spokojne. Zresztą takie same są
wilkołaki. Ogólnie to wilkołaki mieszkające w poszczególnych
Terenach mają takie same zwyczaje i charaktery jak demony –
powiedziała Hayley – Na tym zakończyłyśmy naszą wycieczkę.
Jak mówiłam Piąty poznasz wieczorem, a teraz wróć tą dróżką
– wskazała w drogę naprzeciwko – Z powrotem znajdziesz się w
Terenach Ziemi, gdyż tam będziesz tymczasowo mieszkać, Chris
powinien tam być więc pokaże ci twój domek. Ja muszę już iść,
więc widzimy się później.
Wróciła drogą, którą przyszłyśmy,
zostawiając mnie samą. Nie znałam jeszcze stuprocentowo Wioski,
więc postanowiłam pójść ścieżką wskazaną przez
przewodniczącą. Szłam przez las, patrząc dookoła na ptaki
znajdujące się na drzewach. Na niektórych gałęziach wisiały
karmniki. Nagle ktoś objął mnie w pasie. Szybko się odwróciłam
i odruchowo wyciągnęłam scyzoryk z kieszeni. Stał przede mną
Uriah z głupkowatą miną, jakby miał zaraz wybuchnąć ze śmiechu.
- Naprawdę? Znowu scyzoryk? - mówił
powstrzymując się od śmiechu – Nie masz lepszej „broni”?
- Jakbyś chciał wiedzieć to ta
„broń” uratowała ci życie – odpowiedziałam chowając nożyk
do kieszeni spodni.
- No tak, przepraszam. Chciałem cię
zaskoczyć i ci coś pokazać, ale nie wiedziałem, że zareagujesz
tak gwałtownie.
- Rada na przyszłość: nie zachodzi
się mnie od tyłu, bo wtedy robię się niebezpieczna.
- Zapamiętam, a teraz pójdziesz ze
mną?
- Dokąd?
- To niespodzianka! – uśmiechnął
się z tym swoim chłopięcym urokiem – Chodź.
Złapał mnie za rękę i pociągną za
sobą w głąb lasu. Biegł tak szybko, że parę razy omal nie
upadłam na ziemię. W końcu zwolnił.
- Rozumiem, że dzisiaj jesteś
czarusiem – zażartowałam.
- Hah! Można tak powiedzieć.
- Nie powiesz mi dokąd idziemy?
- To już niedaleko, powinniśmy zaraz
być na miejscu.
Usłyszałam szum w oddali. Odgłos
narastał, gdy się zbliżaliśmy. Kiedy Uriah odsłonił przede mną
ostatnie gałęzie ujrzałam wysoki wodospad i tak samo jak u
Wodnych, krystalicznie czyste jezioro. Na plaży niedaleko wody
znajdował się kocyk.
- Co to jest? - spytałam
zdezorientowana.
- Chciałem ci pokazać moje ulubione
miejsce w Wiosce. Nikt o nim praktycznie nie wie. Jest to moja oaza
spokoju do której przychodzę pomyśleć i rozważyć rożne rzeczy
– powiedział - na dziś zaplanowałem nam mini piknik.
Uśmiechnęłam się i powędrowałam w
kierunku rozłożonego koca. Gdy do niego doszłam, usiadłam na nim
i zdjęłam buty. Uriah usiadł obok mnie i zaczął wyjmować z
plecaka różne przekąski. Moją główną uwagę zwróciły dwie
butelki Mountain Dew. Szybko chwyciłam jedną z nich i odkręciłam.
Przyłożyłam otwartą butelkę do ust i wzięłam dwa głębokie
łyki napoju.
- Gdybym wiedział, że tak go lubisz,
wziąłbym więcej – powiedział uśmiechnięty chłopak.
- Butelka wystarczy, dziękuje –
odpowiedziałam i spojrzałam na wodę – myślisz, że jest ciepła?
- Możemy sprawdzić – odpowiedział
po czym wziął mnie na ręce i podniósł.
- Co ty robisz?! - krzyknęłam
wierzgając nogami w powietrzu.
- Chciałaś zobaczyć czy woda jest
ciepła, więc chodźmy sprawdzić.
Chłopak pobiegł w stronę jeziora.
Gdy woda sięgała mu już do połowy ud, wrzucił mnie do niej. Cała
przemoczona, szybko wynurzyłam się z wody.
- Idiota! - krzyknęłam popychając
Uriah'a.
Przewrócił się i wylądował w
wodzie. Szybko się podniósł i ochlapał mnie nabierając wodę na
rękę. Odwzajemniłam mu to. Spojrzeliśmy na siebie. Jego mokre
włosy opadały mu na czoło. Koszulka przykleiła się do ciała,
odsłaniając mięśnie brzucha. Wyglądał jak mokry pies, chociaż
bardziej pasowałoby określenie jak mokry wilk. W tym momencie
wyobraziłam sobie, że wyglądam podobnie. Pasemka włosów opadały
mi na twarz. Koszulka także opinała moje ciało. Dziękowałam
sobie, że nie wybrałam wcześniej białej koszulki, tylko tą
czarną, którą miałam na sobie. Chłopak zaczął się śmiać.
Jego śmiech był zaraźliwy i po chwili ja także wybuchłam
śmiechem. Jeszcze raz ochlapałam go wodą, a on to odwzajemnił. W
pewnym momencie zanurkował. Woda na poziomie na jakim się
znajdowaliśmy nie była już tak przejrzysta, więc go nie
widziałam. Poczułam, że coś złapało mnie za nogę. Zanim
zdążyłam zareagować już znajdowałam się pod wodą. Szybko
wstałam, a Uriah już stał przede mną. Zdjął mi mokre pasemka z
twarzy, dotykając przy tym policzka. Znowu to samo, znajoma fala
ciepła. Nie myślałam w tej chwili, wiedziałam tylko, że będę
tego żałować. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam do
siebie, po czym go pocałowałam. Chłopak objął mnie w talii i
odwzajemnił pocałunek. Czułam motyle w brzuchu. Nie pamiętałam w
tym momencie o Ethanie i o przyjaciołach. Po prostu rozkoszowałam
się chwilą. Chwilą sam na sam z Uriah'em. Coś ciągnęło mnie do
tego chłopaka. Normalnie nie całowałam się z kimś kogo znałam
dopiero dwa dni, ale w nim było coś wyjątkowego. Odsunął się,
aby spojrzeć na mnie.
- Co to było? - spytał – Myślałem,
że raczej za mną nie przepadasz po tym co powiedziałaś w tamtym
domku.
- Cóż...pozory czasem mylą.
Zaśmiał się, po czym schylił i
jeszcze raz delikatnie pocałował. Po chwili zaśmiałam się i
odsunęłam.
- Sądzę, że powinniśmy już iść.
Miałam się jeszcze spotkać z Chrisem.
Przytaknął, po czym oboje wyszliśmy
z wody. Uriah spakował wszystkie rzeczy do plecaka i ruszyliśmy z
powrotem do Terenu Ziemi.
Na dziś się z wami żegnam!
Dobrej Nocy!! :**