Siemanko!
Ach! Znów zaczynam post od narzekania na czas, cóż poradzić na to. Co do szkoły to jestem zła na naszą matematyczkę. Jakby nie mogła stawiać 5 od 35 punktów, przez to nikt nie miał tej oceny! Mój zły nastrój zbijam słuchaniem The Fox'a i oglądaniem filmików Hillywood (zrobię niedługo post o tym). Ogólnie to także zgłosiłyśmy się z dziewczynami do Mam Talent :) Będziemy grały na garach, przepraszam na sprzęcie kuchennym :D Stres mnie zżerał tak, że po naszym występie na próbie na sali gimnastycznej, także słuchałam Fox'a do tego śpiewałam na głos :D Dziś też skończyłam pisać rozdział, więc: Co się wydarzy? Czy Melody zrezygnuje ze związku z Ethanem, po pocałunku z Urim? Czy dziewczyna w końcu przyzna się mu do tego, że ma chłopaka? Rozdział jest dość krótki, gdyż nie miałam w ogóle weny i był pisany tak jakby z przymusu, a takich nie lubię :/ no, ale nie wiadomo ile byście musieli czekać na przypływ mojej weny, więc trzymcie moje wypociny ;)
Rozdział 9
Szliśmy przez las cali mokrzy. Uriah
cały czas uśmiechał się i nucił jakąś melodię pod nosem.
- Co robisz? - spytałam.
- Ale co?
- Co nucisz?
- Aaa, moja ciotka zawsze śpiewała mi
tą piosenkę jak byłem mniejszy. Jakoś tak wyszło, że ją
zapamiętałem.
- Aha, twoja ciotka tu jest?
- Tak, ona w przeciwieństwie do moich
rodziców została w Wiosce. Gdy Hay mnie tu przyprowadziła, ona
mnie przygarnęła. Sama wychowała i mnie i Mayę. Mieszka w Terenie
Wody, jest demonem.
- Dobrze wiedzieć – uśmiechnęłam
się.
Urah już nic nie mówił, widać było,
że znacznie posmutniał. Złapałam go za rękę, aby dodać mu
otuchy. Mocno ją ścisnął i odwrócił głowę w moją stronę.
Popatrzył na mnie, aż w końcu puścił moją rękę i stanął
przede mną.
- Co ty znowu wyprawiasz? - spytałam
radośnie.
- Chcę cię wziąć na barana. Mogę?
- Ha ha! Jak chcesz.
Wskoczyłam mu na plecy i mocno objęłam
jego szyję.
- Trzymasz się? - spytał, trzymając
moje nogi.
- Tak
- Gdybyś spadała, krzycz.
Zaczął biec w kierunku Terenów
Ziemi. Musiałam przyznać, że kondycję miał świetną. Czułam
wiatr we włosach. Gdzieniegdzie zadrapałam się o gałęzie. W
końcu Uriah wbiegł ze mną na plecach na plac Ziemi. Zauważyłam
dwie znajome mi postacie rozmawiające z Christopherem.
Uri puścił moje nogi, abym mogła
zejść. Gdy byłam już na ziemi, podeszliśmy razem do Chrisa.
- W końcu jesteś! Podczas
dzisiejszych poszukiwań spotkaliśmy...- zaczął mężczyzna.
- Mels! - krzyknęła jedna z osób
rzucając się na mnie. Rozpoznałam ją. To była Milly.
- Millicent! O mój boże, żyjesz!
- A co ty myślałaś?! Że sobie nie
poradzę? - powiedziała puszczając mnie z uścisków.
- Po prostu martwiłam się o was
wszystkich!
- O mnie też? - wtrącił
zniecierpliwiony Noah.
- Noah! - mocno uściskałam
przyjaciela. Zauważyłam lekką zazdrość w oczach Uri'ego, więc
puściłam chłopaka.
- To jest Uriah. Znalazł mnie po
naszej małej przygodzie w lesie – wskazałam na niego.
- Cześć - przywitał się.
- Przepraszam, że przerwę ten uroczy
moment, ale Melody mogę cię prosić na słowo? - wtrącił Chris.
- Tak oczywiście – odeszłam z
mężczyzną, zostawiając przyjaciół na placu.
Razem z Christopherem weszliśmy do
jednego z budynków. Wnętrze było przystrojone nowocześnie, niż
mogłoby się zdawać od zewnątrz. Ściany były pokolorowane na
biało, zaś podłoga była wyłożona ciemnobrązowymi panelami.
Ogólny wystrój był przytulny. Pomieszczenie było podzielone na
salon i kuchnię. W salonie znajdował się kominek z dwoma białymi,
skórzanymi kanapami. Na sąsiedniej półce stał niewielki, płaski
telewizor. Kuchnia była dość duża. Nowoczesna lodówka zajmowała
prawy róg pomieszczenia, obok stała kuchenka i zmywarka, zaś dalej
same blaty. Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowały się schody
prowadzące na drugie piętro.
- Po pierwsze – zaczął mężczyzna
– to w tym domku będziesz tymczasowo mieszkać. Nie ma za
wielkiego wyboru, gdyż prawie wszystkie wyglądają tak samo w tym
Terenie. Po drugie: niestety twoi przyjaciele nie wiedzą gdzie jest
reszta...podobno ostatni raz widzieli się z innymi podczas ataku, a
po trzecie...nie będzie to zbyt dobra wiadomość. Znaleźliśmy tą
zakrwawioną i podartą bluzę niedaleko tamtego domku. Pokazał mi
niebieską bluzę, należącą do Ethan'a. Zamurowało mnie. Nie
wiedziałam co powiedzieć...Za dużo, stanowczo za dużo jak na
jeden dzień.
- Nie wróży to nic dobrego.
Przypuszczamy, że właściciel tej bluzy prawdopodobnie...nie żyje.
Ostatnie dwa wyrazy wypowiedziane przez
Chrisa, dźwięczały mi jeszcze w uszach. Nie żyje...nie mogłam
uwierzyć, że Ethan nie żyje...Łzy zaczęły spływać mi po
policzkach. Chris podszedł do mnie i przytuli na pocieszenie.
Czułam, że się rozpadam...To nie tak miało być. Nie tak miały
wyglądać nasze wspólne wakacje...nie tak.
- Spokojnie, jest jeszcze nadzieja –
mówił spokojnym tonem mężczyzna – wyślemy jutro jeszcze jedną
ekipę wilkołaków na poszukiwania.
- Nie ma już nadziei! - krzyknęłam –
Nie ma! Nigdy nie ma!
Odepchnęłam Chrisa i wybiegłam z
płaczem na zewnątrz. Minęłam przyjaciół i pobiegłam dalej w
głąb lasu. Słyszałam tylko stłumione przez płacz ich głosy.
Nie wiedziałam dokąd zmierzam, po prostu gnałam przed siebie.
Usłyszałam znajomy szum i udałam się w jego stronę. Szybko
znalazłam się przy wodospadzie. Usiadłam na ziemi i przyciągnęłam
kolana pod brodę. Ukryłam w nich twarz i płakałam dalej. Minęło
kilka minut, gdy nagle ktoś usiadł obok mnie.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam
męski, nieznajomy głos.
Podniosłam głowę i ujrzałam miło
wyglądającego niebieskookiego szatyna.
- N-nie... – odpowiedziałam płacząc
dalej. Chłopak przytulił mnie.
- Nie wiem co się stało, ale wiem, że
gdy tak piękna dziewczyna płacze to nie bez powodu.
Zaśmiałam się lekko, po czym
odsunęłam się od chłopaka i wytarłam łzy z policzków.
- Już ci lepiej? - spytał.
Pokiwałam twierdząco głową. Chłopak
uśmiechnął się po czym wstał i podał mi rękę. Chwyciłam ją
i wstałam.
- Tak w ogóle to jestem Isaac –
powiedział wstrząsając moją ręką.
- Melody.
- Ach! To ty jesteś nową nowicjuszką,
którą oprowadzała dziś moja matka.
- Hayley to twoja matka? - spytałam z
niedowierzaniem.
- Tak. Jest spoko, jako rodzic...jako
przewodnicząca – westchnął - już gorzej.
Tylko się zaśmiałam i odwzajemniłam
uśmiech.
- Odprowadzić cię do domku?
- Chyba trafię sama...
- W twoim stanie lepiej jeśli będziesz
miała kogoś kto wskaże ci drogę i cię wesprze po drodze –
powiedział po czym ruszył w stronę lasu.
Podążyłam za chłopakiem.
Zauważyłam, że jest dość wysoki i ma nietypową bliznę na
prawym nadgarstku w kształcie płomienia.
- Co to jest? - wskazałam na znak
- Mam to od urodzenia. Jakiś szaman w
dniu moich narodzin wypalił mi taki znak, ze względu na to, że
należę do Ognia. Jeśli się przyjrzysz wszystkim z tego Terenu
zauważysz, że każdy ma coś takiego na nadgarstku.
- Aha.
Nie pytałam o nic więcej. Gdy
doszliśmy do Ziemi nikogo nie było już na placu. Zatrzymaliśmy
się przy drzwiach mojego domku
- Moja matka mówiła, że planuje
zebranie na dzisiaj. Nie wyglądasz najlepiej, więc jeśli chcesz to
mogę spróbować ją przekonać aby to przełożyła...
- Bardzo chętnie. Nie mam siły i
ochoty aby usłyszeć więcej rzeczy, które być może mogłyby mnie
załamać jeszcze bardziej.
- Okey – uśmiechnął się – radzę
ci się teraz położyć i zasnąć. Ściemnia się więc lepiej,
żebym już poszedł. Do zobaczenia.
Chłopak pomachał do mnie na odchodne
i zniknął za drzewami. Weszłam do wnętrz domku i zamknęłam
drzwi na klucz. Szybko wspięłam się po schodach i weszłam do
pokoju po lewo. Idealnie trafiłam do sypialni. Nie miałam nawet
siły aby wziąć prysznic, tylko zdjęłam buty i położyłam się
na łóżku. Od razu zasnęłam.
***
Obudziłam się o świcie. Poleżałam
jeszcze trochę na łóżku wsłuchując się w odgłosy ptaków
znajdujących się na gałęzi niedaleko okna. W końcu czułam się
wypoczęta, wszystkie wczorajsze wydarzenia, wiadomości gdzieś
odpłynęły. Postanowiłam wstać i wziąć prysznic. Zrzuciłam
bose stopy na podłogę i podeszłam do szafek. Oczywiście wszystkie
ubrania były starannie ułożone na półkach. Wzięłam moje
dżinsowe szorty, pomarańczową koszulkę z misiem z napisem „HUG
ME” oraz tego samego koloru Conversy za kostkę i wyszłam z
pokoju. Miałam do wyboru tylko jedne drzwi, więc do nich weszłam.
W końcu mogłam się odprężyć i doczyścić. Prysznic zajął mi
godzinę. Przebrałam się w wybrany strój i związałam włosy
ręcznikiem tworząc turban na głowie. Wychodząc z łazienki
usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko zeszłam po schodach i
otworzyłam drzwi.
- Witaj płaczku! - powiedział
rozradowany Isaac – Piękny dziś dzień! Mogę wejść?
- Hej, tak jasne wchodź – odsunęłam
się od drzwi przepuszczając chłopaka.
Isaac rozłożył się na kanapie i
poklepał miejsce na fotelu obok. Podeszłam do niego i usiadłam.
- Więc tak...moja matka zgodziła się
na przesunięcie zebrania na środę. Ominęło cię wspólne
niedzielne śniadanie w Terenach, więc już cię uprzedzam, że
zabieram cię na obiad do Ognia. Nie możesz mi odmówić, więc bądź
gotowa. Przyjdę po ciebie o 15.
- Aha, okey i tak nie miałam planów
na dziś. – powiedziałam obojętnym tonem.
- Nadal masz doła?
- Jak miałabym nie mieć skoro właśnie
wczoraj dowiedziałam się, że mój chłopak nie żyje! - poczułam,
że łzy spływają mi po policzkach.
- Przepraszam...nie wiedziałem... -
powiedział siadając na kanapie.
Nastała chwila ciszy. Łzy nadal
wypływały mi z oczu. Isaac wziął mnie za rękę. Czułam, że
mogę mu zaufać. Widziałam w nim dobrego przyjaciela. Ścisnęłam
mocniej jego rękę i uśmiechnęłam się w znak podziękowania. W
tym momencie drzwi otworzyły się i stanął w nich Uriah. Spojrzał
na nasze złączone dłonie.
- Ekhm...no hej. Chciałem, tylko
sprawdzić czy wszystko w porządku po tym jak wczoraj wybiegłaś z
płaczem, ale widzę, że już lepiej się czujesz...więc przyjdę
później – powiedział po czym zniknął tak szybko jak się
pojawił.
- Czasami nie wiem o co mu chodzi...-
odpowiedziałam.
- Jest chyba odrobinę zazdrosny...ale
nie ma o co – uśmiechnął się – umawiam się z Mayą.
- Naprawdę?
- Tak, to wspaniała dziewczyna i
wyjątkowa – spojrzał na zegarek – cóż muszę już iść.
Trzymaj się i pamiętaj o 15.
Przytulił mnie na pożegnanie i
wyszedł zamykając za sobą drzwi. Musiałam znaleźć Uriah'a i
wytłumaczyć mu wszystko.
Pamiętajcie! Już jutro WEEKEND!! A ci, którzy maja także wolny poniedziałek jak ja niech szykują się na dłuższy WEEKEND!! Jutro z klasą idziemy do Muzeum Włókiennictwa z kochaną panią od plastyki, po prostu kocham ją i jej styl <3 :D
Na dziś się żegnam! Piszcie swe opinie w komach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz