czwartek, 10 października 2013

Rozdział 9

Siemanko!


Ach! Znów zaczynam post od narzekania na czas, cóż poradzić na to. Co do szkoły to jestem zła na naszą matematyczkę. Jakby nie mogła stawiać 5 od 35 punktów, przez to nikt nie miał tej oceny! Mój zły nastrój zbijam słuchaniem The Fox'a i oglądaniem filmików Hillywood (zrobię niedługo post o tym). Ogólnie to także zgłosiłyśmy się z dziewczynami do Mam Talent :) Będziemy grały na garach, przepraszam na sprzęcie kuchennym :D Stres mnie zżerał tak, że po naszym występie na próbie na sali gimnastycznej, także słuchałam Fox'a do tego śpiewałam na głos :D Dziś też skończyłam pisać rozdział, więc: Co się wydarzy? Czy Melody zrezygnuje ze związku z Ethanem, po pocałunku z Urim? Czy dziewczyna w końcu przyzna się mu do tego, że ma chłopaka? Rozdział jest dość krótki, gdyż nie miałam w ogóle weny i był pisany tak jakby z przymusu, a takich nie lubię :/ no, ale nie wiadomo ile byście musieli czekać na przypływ mojej weny, więc trzymcie moje wypociny ;)


Rozdział 9


Szliśmy przez las cali mokrzy. Uriah cały czas uśmiechał się i nucił jakąś melodię pod nosem.
- Co robisz? - spytałam.
- Ale co?
- Co nucisz?
- Aaa, moja ciotka zawsze śpiewała mi tą piosenkę jak byłem mniejszy. Jakoś tak wyszło, że ją zapamiętałem.
- Aha, twoja ciotka tu jest?
- Tak, ona w przeciwieństwie do moich rodziców została w Wiosce. Gdy Hay mnie tu przyprowadziła, ona mnie przygarnęła. Sama wychowała i mnie i Mayę. Mieszka w Terenie Wody, jest demonem.
- Dobrze wiedzieć – uśmiechnęłam się.
Urah już nic nie mówił, widać było, że znacznie posmutniał. Złapałam go za rękę, aby dodać mu otuchy. Mocno ją ścisnął i odwrócił głowę w moją stronę. Popatrzył na mnie, aż w końcu puścił moją rękę i stanął przede mną.
- Co ty znowu wyprawiasz? - spytałam radośnie.
- Chcę cię wziąć na barana. Mogę?
- Ha ha! Jak chcesz.
Wskoczyłam mu na plecy i mocno objęłam jego szyję.
- Trzymasz się? - spytał, trzymając moje nogi.
- Tak
- Gdybyś spadała, krzycz.
Zaczął biec w kierunku Terenów Ziemi. Musiałam przyznać, że kondycję miał świetną. Czułam wiatr we włosach. Gdzieniegdzie zadrapałam się o gałęzie. W końcu Uriah wbiegł ze mną na plecach na plac Ziemi. Zauważyłam dwie znajome mi postacie rozmawiające z Christopherem.
Uri puścił moje nogi, abym mogła zejść. Gdy byłam już na ziemi, podeszliśmy razem do Chrisa.
- W końcu jesteś! Podczas dzisiejszych poszukiwań spotkaliśmy...- zaczął mężczyzna.
- Mels! - krzyknęła jedna z osób rzucając się na mnie. Rozpoznałam ją. To była Milly.
- Millicent! O mój boże, żyjesz!
- A co ty myślałaś?! Że sobie nie poradzę? - powiedziała puszczając mnie z uścisków.
- Po prostu martwiłam się o was wszystkich!
- O mnie też? - wtrącił zniecierpliwiony Noah.
- Noah! - mocno uściskałam przyjaciela. Zauważyłam lekką zazdrość w oczach Uri'ego, więc puściłam chłopaka.
- To jest Uriah. Znalazł mnie po naszej małej przygodzie w lesie – wskazałam na niego.
- Cześć - przywitał się.
- Przepraszam, że przerwę ten uroczy moment, ale Melody mogę cię prosić na słowo? - wtrącił Chris.
- Tak oczywiście – odeszłam z mężczyzną, zostawiając przyjaciół na placu.
Razem z Christopherem weszliśmy do jednego z budynków. Wnętrze było przystrojone nowocześnie, niż mogłoby się zdawać od zewnątrz. Ściany były pokolorowane na biało, zaś podłoga była wyłożona ciemnobrązowymi panelami. Ogólny wystrój był przytulny. Pomieszczenie było podzielone na salon i kuchnię. W salonie znajdował się kominek z dwoma białymi, skórzanymi kanapami. Na sąsiedniej półce stał niewielki, płaski telewizor. Kuchnia była dość duża. Nowoczesna lodówka zajmowała prawy róg pomieszczenia, obok stała kuchenka i zmywarka, zaś dalej same blaty. Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowały się schody prowadzące na drugie piętro.
- Po pierwsze – zaczął mężczyzna – to w tym domku będziesz tymczasowo mieszkać. Nie ma za wielkiego wyboru, gdyż prawie wszystkie wyglądają tak samo w tym Terenie. Po drugie: niestety twoi przyjaciele nie wiedzą gdzie jest reszta...podobno ostatni raz widzieli się z innymi podczas ataku, a po trzecie...nie będzie to zbyt dobra wiadomość. Znaleźliśmy tą zakrwawioną i podartą bluzę niedaleko tamtego domku. Pokazał mi niebieską bluzę, należącą do Ethan'a. Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć...Za dużo, stanowczo za dużo jak na jeden dzień.
- Nie wróży to nic dobrego. Przypuszczamy, że właściciel tej bluzy prawdopodobnie...nie żyje.
Ostatnie dwa wyrazy wypowiedziane przez Chrisa, dźwięczały mi jeszcze w uszach. Nie żyje...nie mogłam uwierzyć, że Ethan nie żyje...Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Chris podszedł do mnie i przytuli na pocieszenie. Czułam, że się rozpadam...To nie tak miało być. Nie tak miały wyglądać nasze wspólne wakacje...nie tak.
- Spokojnie, jest jeszcze nadzieja – mówił spokojnym tonem mężczyzna – wyślemy jutro jeszcze jedną ekipę wilkołaków na poszukiwania.
- Nie ma już nadziei! - krzyknęłam – Nie ma! Nigdy nie ma!
Odepchnęłam Chrisa i wybiegłam z płaczem na zewnątrz. Minęłam przyjaciół i pobiegłam dalej w głąb lasu. Słyszałam tylko stłumione przez płacz ich głosy. Nie wiedziałam dokąd zmierzam, po prostu gnałam przed siebie. Usłyszałam znajomy szum i udałam się w jego stronę. Szybko znalazłam się przy wodospadzie. Usiadłam na ziemi i przyciągnęłam kolana pod brodę. Ukryłam w nich twarz i płakałam dalej. Minęło kilka minut, gdy nagle ktoś usiadł obok mnie.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam męski, nieznajomy głos.
Podniosłam głowę i ujrzałam miło wyglądającego niebieskookiego szatyna.
- N-nie... – odpowiedziałam płacząc dalej. Chłopak przytulił mnie.
- Nie wiem co się stało, ale wiem, że gdy tak piękna dziewczyna płacze to nie bez powodu.
Zaśmiałam się lekko, po czym odsunęłam się od chłopaka i wytarłam łzy z policzków.
- Już ci lepiej? - spytał.
Pokiwałam twierdząco głową. Chłopak uśmiechnął się po czym wstał i podał mi rękę. Chwyciłam ją i wstałam.
- Tak w ogóle to jestem Isaac – powiedział wstrząsając moją ręką.
- Melody.
- Ach! To ty jesteś nową nowicjuszką, którą oprowadzała dziś moja matka.
- Hayley to twoja matka? - spytałam z niedowierzaniem.
- Tak. Jest spoko, jako rodzic...jako przewodnicząca – westchnął - już gorzej.
Tylko się zaśmiałam i odwzajemniłam uśmiech.
- Odprowadzić cię do domku?
- Chyba trafię sama...
- W twoim stanie lepiej jeśli będziesz miała kogoś kto wskaże ci drogę i cię wesprze po drodze – powiedział po czym ruszył w stronę lasu.
Podążyłam za chłopakiem. Zauważyłam, że jest dość wysoki i ma nietypową bliznę na prawym nadgarstku w kształcie płomienia.
- Co to jest? - wskazałam na znak
- Mam to od urodzenia. Jakiś szaman w dniu moich narodzin wypalił mi taki znak, ze względu na to, że należę do Ognia. Jeśli się przyjrzysz wszystkim z tego Terenu zauważysz, że każdy ma coś takiego na nadgarstku.
- Aha.
Nie pytałam o nic więcej. Gdy doszliśmy do Ziemi nikogo nie było już na placu. Zatrzymaliśmy się przy drzwiach mojego domku
- Moja matka mówiła, że planuje zebranie na dzisiaj. Nie wyglądasz najlepiej, więc jeśli chcesz to mogę spróbować ją przekonać aby to przełożyła...
- Bardzo chętnie. Nie mam siły i ochoty aby usłyszeć więcej rzeczy, które być może mogłyby mnie załamać jeszcze bardziej.
- Okey – uśmiechnął się – radzę ci się teraz położyć i zasnąć. Ściemnia się więc lepiej, żebym już poszedł. Do zobaczenia.
Chłopak pomachał do mnie na odchodne i zniknął za drzewami. Weszłam do wnętrz domku i zamknęłam drzwi na klucz. Szybko wspięłam się po schodach i weszłam do pokoju po lewo. Idealnie trafiłam do sypialni. Nie miałam nawet siły aby wziąć prysznic, tylko zdjęłam buty i położyłam się na łóżku. Od razu zasnęłam.
***
Obudziłam się o świcie. Poleżałam jeszcze trochę na łóżku wsłuchując się w odgłosy ptaków znajdujących się na gałęzi niedaleko okna. W końcu czułam się wypoczęta, wszystkie wczorajsze wydarzenia, wiadomości gdzieś odpłynęły. Postanowiłam wstać i wziąć prysznic. Zrzuciłam bose stopy na podłogę i podeszłam do szafek. Oczywiście wszystkie ubrania były starannie ułożone na półkach. Wzięłam moje dżinsowe szorty, pomarańczową koszulkę z misiem z napisem „HUG ME” oraz tego samego koloru Conversy za kostkę i wyszłam z pokoju. Miałam do wyboru tylko jedne drzwi, więc do nich weszłam. W końcu mogłam się odprężyć i doczyścić. Prysznic zajął mi godzinę. Przebrałam się w wybrany strój i związałam włosy ręcznikiem tworząc turban na głowie. Wychodząc z łazienki usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko zeszłam po schodach i otworzyłam drzwi.
- Witaj płaczku! - powiedział rozradowany Isaac – Piękny dziś dzień! Mogę wejść?
- Hej, tak jasne wchodź – odsunęłam się od drzwi przepuszczając chłopaka.
Isaac rozłożył się na kanapie i poklepał miejsce na fotelu obok. Podeszłam do niego i usiadłam.
- Więc tak...moja matka zgodziła się na przesunięcie zebrania na środę. Ominęło cię wspólne niedzielne śniadanie w Terenach, więc już cię uprzedzam, że zabieram cię na obiad do Ognia. Nie możesz mi odmówić, więc bądź gotowa. Przyjdę po ciebie o 15.
- Aha, okey i tak nie miałam planów na dziś. – powiedziałam obojętnym tonem.
- Nadal masz doła?
- Jak miałabym nie mieć skoro właśnie wczoraj dowiedziałam się, że mój chłopak nie żyje! - poczułam, że łzy spływają mi po policzkach.
- Przepraszam...nie wiedziałem... - powiedział siadając na kanapie.
Nastała chwila ciszy. Łzy nadal wypływały mi z oczu. Isaac wziął mnie za rękę. Czułam, że mogę mu zaufać. Widziałam w nim dobrego przyjaciela. Ścisnęłam mocniej jego rękę i uśmiechnęłam się w znak podziękowania. W tym momencie drzwi otworzyły się i stanął w nich Uriah. Spojrzał na nasze złączone dłonie.
- Ekhm...no hej. Chciałem, tylko sprawdzić czy wszystko w porządku po tym jak wczoraj wybiegłaś z płaczem, ale widzę, że już lepiej się czujesz...więc przyjdę później – powiedział po czym zniknął tak szybko jak się pojawił.
- Czasami nie wiem o co mu chodzi...- odpowiedziałam.
- Jest chyba odrobinę zazdrosny...ale nie ma o co – uśmiechnął się – umawiam się z Mayą.
- Naprawdę?
- Tak, to wspaniała dziewczyna i wyjątkowa – spojrzał na zegarek – cóż muszę już iść. Trzymaj się i pamiętaj o 15.
Przytulił mnie na pożegnanie i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Musiałam znaleźć Uriah'a i wytłumaczyć mu wszystko.


Pamiętajcie! Już jutro WEEKEND!! A ci, którzy maja także wolny poniedziałek jak ja niech szykują się na dłuższy WEEKEND!! Jutro z klasą idziemy do Muzeum Włókiennictwa z kochaną panią od plastyki, po prostu kocham ją i jej styl <3 :D
Na dziś się żegnam! Piszcie swe opinie w komach! 

Buziaki na dobranoc! :***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz