środa, 2 października 2013

Rozdział 8

Siemka!



Czas leci nieubłaganie, a ja przybywam do was z nowym rozdziałem! Kto się cieszy? Ja bardzo :D Co do szkoły to dzisiejszy tydzień jest na luzie. Jutro kartkóweczka z zajęć technicznych...nie powiem co sądze o kartkówkach z takich przedmiotów no, ale cóż...Jutro także mam zastępstwo za matme z przesympatycznym księdzem :3 To tak ogólnie o szkole, a co do rozdziału: Czy Melody dowie się czegoś o swojej rodzinie? Czy dziewczyna zapomni o Ethanie i skupi się na Uriahu? Wszystko to w nowym rozdziale 8!!! (zabrzmiało to jak w jakiejś reklamie serialu xD) :




Rozdział 8




- O wilku mowa – szepnął chłopak.
- Witaj Uriah - głos kobiety był łagodny i spokojny – widzę, że dobrze spełniasz się w roli opiekuna, lecz chciałabym cię teraz poprosić, abyś zostawił nas same. Oprowadzę dalej naszą małą nowicjuszkę – spojrzała się na mnie.
Nie zauważyłam wcześniej, że jej oczy są różnych kolorów. Prawe jest jasnozielone, zaś lewe ma odcień błękitu.
- Widzimy się później – powiedział Uri, po czym odszedł.
Odprowadziłam chłopaka wzrokiem, aż zniknął mi za drzwiami największego domku w pobliżu placu.
- Przejdziemy się? - zaproponowała Hayley – Może przedstawię ci okolice? - uśmiechnęła się serdecznie.
- Zgoda.
Ruszyłyśmy ścieżką między domkami. Wioska była położona w lesie, więc znów mogłam nasłuchiwać ćwierkania ptaków i wdychać świeże powietrze. Obie szłyśmy w milczeniu. Po paru minutach przewodnicząca w końcu się odezwała.
- Obszar z którego wyszłyśmy to był Teren Ziemi. Mieszkają tam w większości demony żywiołu ziemi, które zajmują się głównie dostarczaniem do innych Terenów warzyw, owoców, czy mięs. Wszystkie miejsca wyglądają podobnie, wyróżnia je chyba tylko symbol na środku placu. Ziemia ma „Drzewo Życia” choć oni wolą to nazywać „Drzewem Zakochanych”. Mają różne swoje codzienne rytuały i dziwactwa. Jest to chyba najdziwniejsze społeczeństwo tutaj. – powiedziała z uśmiechem - Niedługo dojdziemy do Terenu Ognia, więc radze ci się przygotować psychicznie i uważać...lubią czasem próbować nowych sztuczek.
- Nowych sztuczek?
- Tak, jest to społeczeństwo wyjątkowo wybuchowe i ruchliwe. Całe dnie spędzają na szkoleniu się w walce, w postaci ludzkiej i demonicznej przy okazji bawiąc się. W czasach wojny między demonami, oni byli były głównymi dowodzącymi, tworzyli taktyki wojenne i inne rzeczy...Jeśli chodzi o to co robią dla wszystkich to są odpowiedzialni za ochronę, tak aby nikt nie znał naszego położenia oraz za dostarczanie gazu całej Wiosce. Rozumiesz?
- Można tak powiedzieć, troszkę skomplikowane...
Gdy doszłyśmy do końca ścieżki, zamurowało mnie. Na samym środku placu, znajdował się wielki płomień, jakby unoszący się nad ziemią. Niesamowity widok. Na całym placu roiło się od demonów w ludzkiej postaci i demonicznej. Niektórzy trenowali sztuki walki, czy nowe sztuczki, których się nauczyli. Pozostali głównie rozmawiali, żartowali i bawili się z młodszymi. Panowała całkiem miła atmosfera. Z zachwytu obudziła mnie ognista postać, która szybko mnie minęła. Podążyłam za nią wzrokiem. Wyglądała jak człowiek, lecz cała płonęła. Naprzeciwko niej stała inna postać, brązowowłosa młoda kobieta. Ubrana była w czarny top odsłaniający jej brzuch i legginsy. Zaczęła biec na demona.
- Shira! - krzyknęła Hayley.
Obie postacie szybko zatrzymały się. Kobieta gniewnie spojrzała się na przewodniczącą.
- Mówiłam ci żebyś mi nie przeszkadzała kiedy trenuje młodych!
- Przepraszam, ale sądziłam, że przygotowujesz się na zebranie rady!
Hayley ruszyła w stronę dziewczyny. Podążyłam za nią, nie chcąc zostawać w tyle.
- O co chodzi? - spytała Shira.
- Oprowadzam Melody po Wiosce.
- Nowicjuszka?
- „Curse” nowicjuszka – poprawiła ją Hayley.
- „Curse”!? Ta chudziutka istotka jest „curse”?
- Tak.
- Okej...pogadamy na zebraniu, a teraz wybacz, ale muszę dokończyć trening. Marcel! Idziemy!
Chłopak ruszył za kobietą. Przy jego demonicznej postaci, nie widziałam ogólnego wyglądu. Teraz jak był człowiekiem mogłam stwierdzić, że jest wysoki. Włosy miał związane w dość długi kucyk. Widać było, że jest wysportowany. Odchodząc, tylko się do mnie uśmiechnął. Uznałam ten znak za powitanie, więc odwzajemniłam uśmiech. Razem z Shirą weszli do przypominającego szkołę, budynku.
- To ich sala treningowa, mają tam tory przeszkód na których trenują podczas deszczu, ring do co miesięcznych walk o mistrzostwo, czy różne sprzęty do ćwiczeń – powiedziała Hayley – jak mówiłam Tereny nie różnią się zbytnio. Wszędzie są drewniane domki i główny plac wyłożony kostką. Symbolem Ognia jest „Płomień Mocy”. Fajny, co?
- Bardzo – odpowiedziałam.
- Chcesz go dotknąć?
- Zwariowałaś?! Przecież to może mnie zabić!
- Spokojnie, to bezpieczne.
- Nie wygląda...
- Nie przekonasz się tego dopóki nie spróbujesz.
Wahałam się, lecz coś w środku mówiło mi, żebym spróbowała. Powoli podeszłam do Płomienia. Co ja robię? – pomyślałam – przecież to samobójstwo! Wyciągnęłam rękę, zbliżając ją do ognia. Gdy moja dłoń zetknęła się z nim poczułam ciepło łaskoczące mnie po palcach.
- I jak? Było aż tak strasznie?
- Nie, przyjemne uczucie, ale dlaczego nic mi się nie stało?
- Demony nie zawsze czują ból, a teraz chodź. Mamy jeszcze do zwiedzenia dwa Tereny – puściła do mnie oko i pociągnęła za sobą.
Szłyśmy w milczeniu przez kolejną dróżkę na tyle dużą, aby zmieścił się pomiędzy drzewami samochód towarowy. W pewnym momencie nasunęło mi się pytanie.
- Gdzie w tym wszystkim są wilkołaki?
- Wilkołaki istnieją na świecie od pokoleń. Kiedyś były po stronie Alex'a, lecz nie były traktowane należycie. Przez następne dwa wieki włóczyły się samotnie po świecie, aż w końcu, gdy wybuchła kolejna wojna między demonami, stanęły po naszej stronie. Od tamtej pory wilkołaki mieszkają razem z nami w Wiosce. One również należą do poszczególnych Terenów. Christopher, moja prawa ręka oraz Uriah i Maya należą do Wody. Jason zaś należy do Powietrza. Głównie wysyłamy je na różne misje, w celu poszukiwania nowicjuszy.
- A o co chodzi z opiekunem?
- Nowicjusze dostają swojego opiekuna, który jest albo wilkiem, albo demonem. Trenuje ich, chroni i pomaga odszukać swoje wewnętrzne „ja”. Uznałam, że w twoim wypadku Uriah to bardzo dobry wybór, gdyż on też kiedyś nim był. – powiedziała – Wyjaśnię ci też jeszcze jedno. Nowicjusz to osoba, która urodziła się poza terenem Wioski, nie wiedząca o tym kim jest i co potrafi, dlatego potrzebuje opiekuna, który przedstawi jej nasz świat i przygotuje do życia w nim.
- Aha, zaczynam rozumieć.
- Ciesze się – powiedziała z entuzjazmem.
Droga wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Była o wiele dłuższa od pozostałych. W połowie drogi drzewa zaczęły różnić się od poprzednich. Miały różne kształty, jakby ktoś specjalnie je przystrzygł.
- To „ Aleja Drzew”. Demony wody mają artystyczną duszę. Postanowiły urozmaicić wygląd swojego Terenu i zrobiły to. Nie martw się, to dopiero początek...
Im dalej szłyśmy „Aleją” tym więcej było tych dzieł. Niektóre przypominały zwierzęta, inne bogów greckich. Na samym końcu znalazły się drzewa przystrzyżone na wzór portretów byłych przewodniczących Wioski. Moją uwagę przykuł jeden z nich, przedstawiający twarz kobiety, która wydała mi się znajoma.
- Kto to jest? - spytałam Hayley.
- Przewodniczyła przede mną. Nazywała się Sarah Charlson – odpowiedziała – została wygnana...
Sarah...moja matka ma na imię Sarah...ale to nie może być ona! Zawsze była uczciwa...powiedziałaby mi gdyby była demonem, a co dopiero przewodniczącą demonów! - pomyślałam.
- Czemu została wygnana?
- Potajemnie spotykała się z jednym ze złych, co jest zakazane.
- Oh...
Nie pytałam o nic więcej. Za dużo informacji...Szłyśmy dalej, aż w końcu dotarłyśmy na Teren Wody. Domki niczym się nie różniły, może tym, że na każdym widniały symbole tego żywiołu. Naprzeciwko nas znajdował się wielki budynek zrobiony głównie z marmuru i elementów ze szkła. Połowę placu stanowiło dość duże, głębokie, krystalicznie czyste jezioro, w którym kąpali się ludzie. Co jakiś czas fale wody przybierały postacie zwierząt. Niesamowite... - pomyślałam.
- To „Jezioro Księżycowe”. Podczas pełni cały księżyc odbija się w tafli wody, powodując, że bije od niej niesamowity blask. Demony uwielbiają w niej pływać, aby zregenerować siły. Jeśli mam być z tobą szczera to uwielbiam ten Teren i aurę w nim panującą. Wodni dostarczają całej Wiosce wodę. Budynek naprzeciwko nas to ich miejsce spotkań – powiedziała Hay.
W pewnym momencie ze środka świątyni wyszła wysoka blondo włosa dziewczyna mniej więcej w moim wieku. Gdy nas zauważyła radośnie pomachała.
- Hayley! - krzyknęła i zaczęła iść po wodzie w naszą stronę.
Oniemiałam, widziałam już wiele dziwnych rzeczy, ale to było zdumiewające.
- Jak-k ty to zrobiłaś?? - spytałam z niedowierzaniem.
- Normalnie, jestem Margaret, przedstawicielka Wodnych – przedstawiła się.
- Melody
Wyciągnęłam rękę na powitanie, lecz ta zamiast ją chwycić, mocno mnie przytuliła.
- Okej, Margaret możesz już ją puścić – powiedziała przewodnicząca.
- Już – odsunęła się – Jesteś nowicjuszką?
- Można tak powiedzieć... - odpowiedziałam.
- Jest „ curse” nowicjuszką – poprawiła Hay.
- Naprawdę?! To o tym chcesz porozmawiać na zebraniu! - krzyknęła Margaret
- Tak, teraz wybacz, ale musimy iść.
- Odwiedziłyście już wszystkie pięć Terenów?
- Jak to Pięć? - wtrąciłam – myślałam, że są tylko cztery...
- Piąty poznasz wieczorem, a teraz idziemy – powiedziała przewodnicząca po czym pociągnęła mnie za sobą.
Wyszłyśmy inną drogą, niż przyszłyśmy, lecz wyglądała ona podobnie do drugiej. Drzewa także były przystrzyżone i przypominały różne kształty. Gdy wyszłyśmy z „Alei” numer dwa, znów znalazłyśmy się w lesie. Całą drogę szłyśmy w milczeniu. Czułam się trochę niezręcznie, ale dróżka nie była zbyt długa, więc szybko znalazłyśmy się w czwartym Terenie. Symbolem demonów powietrza na środku placu, była ciągle wirująca mała trąba powietrzna. Osoby obecne na placu, nie przejawiały zbytniej pogody życia. Wszyscy rozmawiali cicho w grupkach, nikt się nie wychylał. Domy były pomalowane na szaro-biało. Jest to chyba najnudniejszy Teren...
- Powietrze nigdy się nie wychyla, to najspokojniejsze społeczeństwo. Odpowiedzialni są za dostarczanie prądu. Za terenem mieszkalnym, na łące znajduje się elektrownia wiatrowa. Za wiele nie można o nich powiedzieć. Demony pochodzące z powietrza są zazwyczaj poważne i spokojne. Zresztą takie same są wilkołaki. Ogólnie to wilkołaki mieszkające w poszczególnych Terenach mają takie same zwyczaje i charaktery jak demony – powiedziała Hayley – Na tym zakończyłyśmy naszą wycieczkę. Jak mówiłam Piąty poznasz wieczorem, a teraz wróć tą dróżką – wskazała w drogę naprzeciwko – Z powrotem znajdziesz się w Terenach Ziemi, gdyż tam będziesz tymczasowo mieszkać, Chris powinien tam być więc pokaże ci twój domek. Ja muszę już iść, więc widzimy się później.
Wróciła drogą, którą przyszłyśmy, zostawiając mnie samą. Nie znałam jeszcze stuprocentowo Wioski, więc postanowiłam pójść ścieżką wskazaną przez przewodniczącą. Szłam przez las, patrząc dookoła na ptaki znajdujące się na drzewach. Na niektórych gałęziach wisiały karmniki. Nagle ktoś objął mnie w pasie. Szybko się odwróciłam i odruchowo wyciągnęłam scyzoryk z kieszeni. Stał przede mną Uriah z głupkowatą miną, jakby miał zaraz wybuchnąć ze śmiechu.
- Naprawdę? Znowu scyzoryk? - mówił powstrzymując się od śmiechu – Nie masz lepszej „broni”?
- Jakbyś chciał wiedzieć to ta „broń” uratowała ci życie – odpowiedziałam chowając nożyk do kieszeni spodni.
- No tak, przepraszam. Chciałem cię zaskoczyć i ci coś pokazać, ale nie wiedziałem, że zareagujesz tak gwałtownie.
- Rada na przyszłość: nie zachodzi się mnie od tyłu, bo wtedy robię się niebezpieczna.
- Zapamiętam, a teraz pójdziesz ze mną?
- Dokąd?
- To niespodzianka! – uśmiechnął się z tym swoim chłopięcym urokiem – Chodź.
Złapał mnie za rękę i pociągną za sobą w głąb lasu. Biegł tak szybko, że parę razy omal nie upadłam na ziemię. W końcu zwolnił.
- Rozumiem, że dzisiaj jesteś czarusiem – zażartowałam.
- Hah! Można tak powiedzieć.
- Nie powiesz mi dokąd idziemy?
- To już niedaleko, powinniśmy zaraz być na miejscu.
Usłyszałam szum w oddali. Odgłos narastał, gdy się zbliżaliśmy. Kiedy Uriah odsłonił przede mną ostatnie gałęzie ujrzałam wysoki wodospad i tak samo jak u Wodnych, krystalicznie czyste jezioro. Na plaży niedaleko wody znajdował się kocyk.
- Co to jest? - spytałam zdezorientowana.
- Chciałem ci pokazać moje ulubione miejsce w Wiosce. Nikt o nim praktycznie nie wie. Jest to moja oaza spokoju do której przychodzę pomyśleć i rozważyć rożne rzeczy – powiedział - na dziś zaplanowałem nam mini piknik.
Uśmiechnęłam się i powędrowałam w kierunku rozłożonego koca. Gdy do niego doszłam, usiadłam na nim i zdjęłam buty. Uriah usiadł obok mnie i zaczął wyjmować z plecaka różne przekąski. Moją główną uwagę zwróciły dwie butelki Mountain Dew. Szybko chwyciłam jedną z nich i odkręciłam. Przyłożyłam otwartą butelkę do ust i wzięłam dwa głębokie łyki napoju.
- Gdybym wiedział, że tak go lubisz, wziąłbym więcej – powiedział uśmiechnięty chłopak.
- Butelka wystarczy, dziękuje – odpowiedziałam i spojrzałam na wodę – myślisz, że jest ciepła?
- Możemy sprawdzić – odpowiedział po czym wziął mnie na ręce i podniósł.
- Co ty robisz?! - krzyknęłam wierzgając nogami w powietrzu.
- Chciałaś zobaczyć czy woda jest ciepła, więc chodźmy sprawdzić.
Chłopak pobiegł w stronę jeziora. Gdy woda sięgała mu już do połowy ud, wrzucił mnie do niej. Cała przemoczona, szybko wynurzyłam się z wody.
- Idiota! - krzyknęłam popychając Uriah'a.
Przewrócił się i wylądował w wodzie. Szybko się podniósł i ochlapał mnie nabierając wodę na rękę. Odwzajemniłam mu to. Spojrzeliśmy na siebie. Jego mokre włosy opadały mu na czoło. Koszulka przykleiła się do ciała, odsłaniając mięśnie brzucha. Wyglądał jak mokry pies, chociaż bardziej pasowałoby określenie jak mokry wilk. W tym momencie wyobraziłam sobie, że wyglądam podobnie. Pasemka włosów opadały mi na twarz. Koszulka także opinała moje ciało. Dziękowałam sobie, że nie wybrałam wcześniej białej koszulki, tylko tą czarną, którą miałam na sobie. Chłopak zaczął się śmiać. Jego śmiech był zaraźliwy i po chwili ja także wybuchłam śmiechem. Jeszcze raz ochlapałam go wodą, a on to odwzajemnił. W pewnym momencie zanurkował. Woda na poziomie na jakim się znajdowaliśmy nie była już tak przejrzysta, więc go nie widziałam. Poczułam, że coś złapało mnie za nogę. Zanim zdążyłam zareagować już znajdowałam się pod wodą. Szybko wstałam, a Uriah już stał przede mną. Zdjął mi mokre pasemka z twarzy, dotykając przy tym policzka. Znowu to samo, znajoma fala ciepła. Nie myślałam w tej chwili, wiedziałam tylko, że będę tego żałować. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam do siebie, po czym go pocałowałam. Chłopak objął mnie w talii i odwzajemnił pocałunek. Czułam motyle w brzuchu. Nie pamiętałam w tym momencie o Ethanie i o przyjaciołach. Po prostu rozkoszowałam się chwilą. Chwilą sam na sam z Uriah'em. Coś ciągnęło mnie do tego chłopaka. Normalnie nie całowałam się z kimś kogo znałam dopiero dwa dni, ale w nim było coś wyjątkowego. Odsunął się, aby spojrzeć na mnie.
- Co to było? - spytał – Myślałem, że raczej za mną nie przepadasz po tym co powiedziałaś w tamtym domku.
- Cóż...pozory czasem mylą.
Zaśmiał się, po czym schylił i jeszcze raz delikatnie pocałował. Po chwili zaśmiałam się i odsunęłam.
- Sądzę, że powinniśmy już iść. Miałam się jeszcze spotkać z Chrisem.
Przytaknął, po czym oboje wyszliśmy z wody. Uriah spakował wszystkie rzeczy do plecaka i ruszyliśmy z powrotem do Terenu Ziemi.



Na dziś się z wami żegnam!
Dobrej Nocy!! :**



3 komentarze:

  1. Lepsze od nie jednej lektury w szkole ;) Bossskie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Czytam każdy rozdział.
    gavi-life.blogspot.com <--- Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Aż mi się cieplutko na serduszku zrobiło! :3

      Usuń