niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 1 - nowe opowiadanie

Hejka!


Troszkę mnie nie było wiem, ale miałam drobne problemy z komputerem. Na szczęście wszystko już gra i mam z powrotem nad nim kontrolę ;) Nie zanudzam was już i zapraszam na 1 rozdział nowego opowiadania.


Rozdział 1


Był ciepły wrześniowy poranek, mój budzik nie dawał mi spać już od dobrych czterdziestu pięciu minut włączając się dokładnie, co piętnaście minut. Ciągle to samo brzmienie Imagine Dragons na zmianę z One Republic nieustannie skłaniało mnie do wstania, lecz ja wolałam rozkoszny dotyk poduszki pod moją głową i ciepło puchowej kołdry. Przewracałam się z boku na bok myśląc o tym, co mnie dzisiaj czeka. Początek kolejnego roku w Blair High zapowiadał się tak samo nudno jak rok temu. Coroczna mowa wiecznie sepleniącej dyrektor Foster o tym jak miło znów zobaczyć nasze śliczne buźki i wiecznie śmiejące się oczy…dobre żarty. Ciągle sobie wmawiam, że jeszcze jeden rok, i w końcu uwolnię się z tej szkoły, tego miasteczka i wyjadę do wielkiego miasta, pełnego nieograniczonych możliwości. Pójdę na kierunek medyczny i kryminalistyczny, po czym podążę śladami ojca i będę się starała o pracę w znanych agencjach typu FBI, tylko w przeciwieństwie do niego nie planuje skończyć z powrotem w małej mieścinie jako szeryf. Ponowny dzwonek budzika, wskazujący godzinę siódmą trzydzieści skłonił mnie do wyjścia z bezpiecznej strefy prosto do paszczy lwa, jaką jest życie. Z trudem odwinęłam moje nogi z prześcieradła i wstałam. Szybko pościeliłam swoje łóżko, żeby, chociaż trochę wyglądało jak łóżko normalnej nastolatki, a nie pobojowisko jak po wielkiej wojnie. Mój, dość dużych rozmiarów pokój mieścił się na piętrze pomiędzy sypialnią mojego ojca, a jego gabinetem. Mieszkaliśmy w dość dużym jak na dwie osoby, dwupiętrowym domku na obrzeżach Blairwood. Ojciec większość czasu spędza na komisariacie, a po powrocie do domu często zamyka się w gabinecie, aby przemyśleć ostatnią sprawę. Jako szeryf nie ma za dużo czasu dla mnie, lecz nie przeszkadza mi to. Jedynie w weekendy możemy dopracować nasze relacje ojciec-córka na rozmowie lub wspólnym spacerze z Draco do pobliskiego lasu. Podeszłam do garderoby, po drodze uderzając w nocną szafkę, na której stało moje zdjęcie z matką. Wzięłam je do ręki i przypominałam sobie, kiedy zostało zrobione. Byliśmy wtedy na wakacjach nad Morzem Śródziemnym jeszcze dwa lata przed wypadkiem. Wylegiwałyśmy się na plaży, podczas gdy ojciec robił nam zdjęcia. To było zrobione, gdy, Draco, napadł na mnie, a mama próbowała go ściągnąć. Poczułam, że oczy zaczęły mi się szklić, nie mogłam się teraz rozpłakać, minęło już kilka lat od wypadku i obiecałam sobie, że już nigdy się nie będę za nią płakać, jest teraz w dużo lepszym miejscu. Otrząsnęłam się ze wspomnień i odłożyłam zdjęcie na miejsce. Z garderoby wyciągnęłam typowy dla mnie, galowy strój na rozpoczęcie roku: czarne rurki, białą koszulę na ramiączka z koralikami na kołnierzu oraz pasujący kolorystycznie do spodni, żakiet. Zabrałam ubranie ze sobą do łazienki i zaczęłam się przygotowywać. Jak zawsze podwinęłam rękawy do łokcia w zwierzchniej części ubioru. Lekko pomalowałam rzęsy i nałożyłam warstwę pudru, aby zasłonić niedoskonałości w cerze. Szybko przeczesałam krótkie, falowane włosy i spięłam na nad uchem ozdobną wsuwką. Można było powiedzieć, że byłam gotowa. Po wyjściu z łazienki, złapałam swoją ulubioną czarną torebkę i zapakowałam do niej wszystkie potrzebne rzeczy na dzisiejszą uroczystość, po czym wyszłam z pokoju. Tuż przy schodach poczułam znajomy mi zapach naleśników z jabłkami mojego krzątającego się po kuchni taty.
- Zrobiłeś naleśniki!– krzyknęłam uradowana po czym zaczęłam zbiegać jak małe dziecko, które ma zaraz dostać upragnioną zabawkę – Od razu mówię, że chce dwa!
- Już z góry ci tyle nałożyłem – powiedział, gdy byłam już na dole.
- Za dobrze mnie znasz – powiedziałam – A tak w ogóle to, dzień dobry tatusiu – pocałowałam go w policzek.
- W końcu jestem twoim ojcem – zaśmiał się – Cieszysz się dzisiejszym powrotem?
- Aż nie mogę się doczekać… - odpowiedziałam sarkastycznie – „Jak miło was widzieć moje dzeciaczki, razem ze wszystkimi pedagogami mamy zaszczyt was powitać w kolejnym roku w Blair High” – zaczęłam seplenić jak stara pani Foster.
- Ile razy ci mówiłem, żebyś się nie nabijała z tej biednej staruszki – zaczął poważnie David – Dobrze wiesz, że ona bardzo się stara i to nie jej wina, że język jej się plącze i czasami pluje…dużo pluje…nawet bardzo…kiedyś opluła mi mundur.
- I kto tu się nabija?! – krzyknęłam rozchichotana.
- Hej! To ty zaczęłaś – spojrzał na zegarek – podwieźć cię?
- Nie, dziękuję. Anastasia po mnie przyjedzie – powiedziałam z pełną buzią.
- Okay, to ja będę leciał – pocałował mnie w czoło – powinienem wrócić około osiemnastej. Gdybyście gdzieś szły włożyłem ci pieniądze do buta.
- Do buta? – spytałam zdziwiona.
- Tak, uznałem, że nie będziesz brała płaszczu, więc włożyłem ci do buta – wytłumaczył.
- Zdecydowanie mam najdziwniejszego ojca na świecie…
- Którego bardzo kochasz! – krzyknął wychodząc.
Szybko dokończyłam śniadanie w samotności i pozmywałam naczynia. Po chwili usłyszałam klakson samochodu Tasi na podjeździe. Wyjęłam zostawione mi pieniądze z buta i schowałam je do torebki, po czym założyłam obuwie na stopy. Czarne wysokie, sznurowane półkozaki, troszkę pozdzierane na kostkach były moimi ulubionymi. Gdy wyszłam z domu pomachałam Anastasi i Melanie i zamknęłam drzwi na cztery spustem. Otworzyłam drzwi boczne drzwi samochodu i wsiadłam do środka.
- Aleś się guzdrała…mamy opóźnienie – marudził kierowca.
- Aż tak ci spieszno do Blaira?? – spytałam ze zdziwieniem.
- To ty nie słyszałaś?! – krzyknęła Melanie odwracając się do mnie – podobno w tym roku do naszego liceum ma dojść nowy uczeń.
- No i co z tego?
- To FACET, czyli równa się to z nowym obiektem westchnień wszystkich dziewczyn w szkole – sprostowała Anastasia – dyrektorka chce go przedstawić na scenie, czyli, żeby mieć lepszy widok musimy znaleźć się pod nią.
- To znaczy ja nie muszę – dopowiedziała Mel.
- Wiemy, nie musisz, aż tak się chwalić tym, że spotykasz się z boskim Thomasem.
- Boski Thomas – zachichotałam, przez co Melanie spiorunowała mnie wzrokiem – wracając do naszego nowego ucznia…skoro chcecie być szybciej to może w końcu ruszyłybyśmy z mojego podjazdu.
- A racja – Anastasia włączyła silnik i ruszyła w stronę centrum – więc…nie interesuje cię kim on może być, jaki jest?
- Nie koniecznie…
Na tym skończyła się nasza konwersacja. Jechałyśmy jeszcze około piętnastu minut, aż Tasia zaparkowała na swoim stałym miejscu przed Blairem. Wysiadłyśmy z samochodu i udałyśmy się tam gdzie wszyscy: na boisko szkolne. Po drodze spotkałyśmy Thomasa, więc można było powiedzieć, że od tamtego czasu dla Mel nie liczyło się nic innego oprócz jego osoby. Jak zawsze wszyscy zebrali się przy scenie, która co roku jest budowana specjalnie dla pani dyrektor na rozpoczęcie roku. Anastasia złapała mnie za rękę i zaczęła się przepychać pomiędzy ludźmi, aż nie doszłyśmy pod samą scenę.
- Jeśli przez ciebie wyląduje na mojej twarzy choć kropelka śliny Foster, przysięgam, że przyjdę do ciebie w nocy i ogolę cię na łyso – zagroziłam Tasi.
- Tylko nie włosy! – złapała się za nie – nie martw się, nie ma aż tak dalekiego zasięgu.
Obie zachichotałyśmy, gdy dyrektorka weszła na scenę. Ten sam fioletowy komplet, ta sama fryzura stylizowana na królową Elżbietę II oraz ta sama mowa. Nawet nie wiem ile trwała część wstępna, Anastasia opierała się o jakąś dziewczynę z równoległej klasy, ja ledwo trzymałam się na nogach ze znudzenia, aż w końcu dyrektorka przeszła do części, dla której przyszłyśmy aż pod samą scenę.
- Dobrze wiecie, że nowi uczniowie, nie zdarzają się za często w Blair High, więc chciałabym przedstawić wam nowego kolegę, który dojdzie w tym roku do naszego liceum: Ash McLann – powiedziała pani Foster.
Na scenę wszedł pewnym krokiem wysoki, wysportowany chłopak o kruczoczarnych włosach oplatających jego twarz. Ciemnoniebieskie hipnotyzujące oczy patrzyły na dyrektorkę. Kolor oczu podkreślała granatowa koszulka z krótkim rękawem, delikatnie opinająca jego ciało. Aż słyszałam wzdychania innych dziewczyn z tyłu. Sama chyba nawet to zrobiłam. Chłopak podszedł do mikrofonu i przedstawił się, jego głos był głęboki, a zarazem kojący, poczułam dreszcz przebiegający po moim ciele. Patrzyłam się uważnie na niego, aż nasze spojrzenia się spotkały. Ash uśmiechnął się do mnie łobuzersko i zszedł ze sceny. Stałam jak wryta, serce biło mi jak oszalałe, nigdy żaden chłopak tak na mnie nie działał…w tym było coś, tajemniczego. Z osłupienia wyrwała mnie ręka Anastasi machająca mi przed twarzą.
- Halo! Ziemia do Camille! – krzyknęła – Ale ci się rumieńce pojawiły. Wiedziałam, że ci się spodoba – uśmiechnęła się i położyła ręce na biodrach – to ja polecę po nasze plany, a ty poczekaj przy aucie i zadzwoń po Melanie. OK.?
- Dobrze – zgodziłam się.
Zaczęłam przepychać się przez tłum, aż wydostałam się na parking. Wolnym krokiem zmierzałam w kierunku Suzuki, gdy usłyszałam głos za sobą:
- Nazywasz się Camille, prawda?
Odwróciłam się, tak jak myślałam stał przede mną Ash.
- Tak, Tarver.
- Wiem, twój ojciec jest tu szeryfem – odpowiedział z tym samym uśmieszkiem, co poprzednio – miło poznać pierwszą osobę w nowym środowisku.
- Dlaczego właściwie przeprowadziłeś się tutaj, do Blairwood? – spytałam.
- Powiedzmy, że mam wspólną historię z tym miejscem.
- Miałeś tu rodzinę?
- Moja matka pochodziła z tych stron, wydaje mi się, że…
Nie usłyszałam ostatnich słów gdyż przerwał je dźwięk syreny policyjnej. Służbowy samochód mojego ojca podjechał tuż obok nas.
- Tato? Co ty tu robisz? – spytałam.
- Zabieram cię do domu – odpowiedział, po czym spojrzał, na Asha – Kto to?
- To Ash, nowy uczeń.
- Milo mi poznać – Chłopak wyciągnął rękę do mojego ojca, lecz ten jej nie uścisnął – Rozumiem, to ja już pójdę. Do jutra – odszedł.
- Powiesz mi teraz, co się stało? – spytałam ojca.

- Znaleziono ciało z rozszarpanym gardłem...niedaleko szkoły.


Liczę na szczere opinie w komentarzach ;)
Bye.