niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 2

Hejka !


Matko jak dawno tu nie byłam...można by powiedzieć, że miała 3-miesięczny urlop od bloga :D Po pierwsze bardzo chciałam was przeprosić za tak długą nieobecność, ale...właściwie to nie wiem czym było to spowodowane, po prostu was przepraszam. Po 2 mam zamiar znów aktywnie tu pracować, wrzucając nowości, jakieś może recenzje książek, które ostatnio przeczytałam (a jest ich sporo), coś wymyślę ;) Po 3 w ramach zadośćuczynienia ofiarowuje wam 2 rozdział mojego new new story, a więc zapraszam!

Rozdział 2

Morderstwa w Blairwood jeszcze w latach sześćdziesiątych należały do jednych z najczęściej popełnianych zbrodni. Poprzedni mieszkańcy nazywali ten okres „czasem żniwiarza”, gdyż słynny morderca tamtego okresu Jason Rowell zabijał swoje ofiary kosą poprzez odcięcie głów. Ponoć tłumaczył się głosami w głowie pochodzącymi prosto od Szatana, lecz stwierdzono u niego silne zaburzenia psychiczne oraz poważny uraz z dzieciństwa. Tata opowiadał m kiedyś, gdy jeszcze pracował jako agent FBI, iż ojciec Rowella prawdopodobnie zamordował na oczach syna swoją drugą żonę, Mary Hergeshimer, a jemu samemu kazał zakopać ciało jak najdalej od domu. Podobno przez to słynny „żniwiarz z Blariwood” rozpoczął swą karierę mordercy.
- Macie już jakichś podejrzanych? – spytałam ojca.
- Człowiek nie mógł tego zrobić – odpowiedział po chwili milczenia. – pewnie jakieś zwierze udało się na polowanie i weszło na teren miasta, a ten nieszczęśnik na nie trafił.
- Czyli wykluczasz morderstwo?
- A coś ty tego taka ciekawa? – spojrzał na mnie – Aż tak bardzo cię to interesuje?
- Po prostu dawno nie było takiej zbrodni, przez którą zabierałbyś mnie prosto spod gmachu szkoły, a tym bardziej poczekałbyś, chociaż aż skończę rozmawiać – ostatnie dwa wyrazy wypowiedziałam bardzo dosadnie.
- Czyli chodzi ci tylko o to, że przerwałem ci rozmowę z tym Ashem?
- Nie zmieniaj tematu! – zamilkłam, aby ułożyć jakąś sensowną wypowiedź - …a Ash wcale mnie nie obchodzi.
- Obiecaj mi, że nigdy nie sprowadzisz tego chłopaka do naszego domu – spojrzał na mnie poważnie.
- Nawet nie miałam zamiaru – mruknęłam – A więc wracając do sprawy, co ty o niej myślisz?
Milczał. Gdy dojechaliśmy pod dom patrzyłam na niego z wyczekiwanie w oczach. Wydawał się bić z myślami czy podzielić się ze mną swoimi przypuszczeniami, czy też nie obarczać mnie nimi. W końcu rozluźnił brwi, westchnął i zaczął:
- Powiem ci to ze względu na to, iż jestem pewien, że to pozostanie między nami – spojrzał na mnie wyczekująco.
- Oczywiście – usiadłam wygodniej w fotelu.
- A więc, możliwość ataku przez zwierzęcia jest bardzo prawdopodobna, lecz nie znaleźliśmy żadnego śladu lisa czy wilka na miejscu zbrodni. Dobrze znasz historię Rowella?
- Dosyć, aby zrozumieć, o co chodzi – odparłam.
- Otóż mam teorię, że ktoś nieudolnie próbuje stać się kimś takim jak on.
- Czyli twoim zdaniem, jakiś facet lata po mieście z kosą w ręku i dla zabawy podcina ludziom gardła? – zakpiłam z jego słów.
- Dokładnie.
- Nie chce być nie miła, ale wątpię w to…większość ludzi już zapomniało o tym, co działo się w latach sześćdziesiątych.
- To tylko teoria – spojrzał na zegarek – muszę już jechać. Do czasu mojego powrotu nie wychodź nigdzie z domu, OK.?
- Dobrze. Jeszcze coś?
- Tak, uważaj na siebie i zamów sobie coś do jedzenia.
Wysiadłam z samochodu i pomachałam ojcu na pożegnanie. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi, grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczy. Tuż przy wejściu upadły na bruk. Schyliłam się po nie i wtedy zauważyłam błotniste ślady zwierzęcia prowadzące na tyły domu. Odciski te były znacznie większe od łap labladora. Ostrożnie zaczęłam się cofać do pozycji wyprostowanej. Miałam w tym momencie dwie opcje: otworzyć drzwi i wejść do środka lub pójść za śladami i przekonać się, dokąd prowadzą. Wybrałam tą drugą. Ruszyłam wzdłuż śladów, tuż przy zakręcie zatrzymałam się. Wahałam się czy iść dalej, czy zawrócić. Zdecydowałam się wyjrzeć zza rogu. Gdy tylko wychyliłam głowę zobaczyłam Draco biegnącego prosto na mnie. Zaczęłam się szybko cofać, lecz pies był szybszy i obalił mnie na trawę. Lizanie po twarzy nie było moją ulubioną drogą okazywania mi sympatii przez mojego pupila, lecz teraz mogłam odetchnąć z ulgą, że za rogiem nie było żadnego dzikiego psa, czy innego groźnego zwierzęcia tylko on. Z trudem ściągnęłam go ze mnie i zaciągnęłam do domu. Gdy zdejmowałam buty po całym domu rozbiegł się dźwięk mojego dzwonka do telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam.
- Gdzie ty do cholery jesteś?! – usłyszałam zdenerwowany głos Anastasi.
- W domu, a gdzie miałabym być? – odpowiedziałam zszokowana.
- W domu?! W domu?! Powiedziałam ci tylko, że pójdę po plany, a ty miałaś czekać przy samochodzie i zadzwonić po Melanie!
- O Jezu! - w całym tym zamieszaniu zapomniałam o moich przyjaciółkach.
- No właśnie: O JEZU!…możesz mi wytłumaczyć czemu?
- Tata po mnie przyjechał – zaczęłam tłumaczyć – podobno znaleziono ciało niedaleko szkoły – mówiłam siadając na kanapie w salonie.
- Oh…ale mogłaś chociaż zadzwonić!
- Wiem, przepraszam. Może chcecie wpaść?
- Właściwie to mieliśmy jechać w czwórkę do Francis’s Bakery.
- Czwórkę?
- Ja, Melanie, Thomas i jego starszy brat, Adrian – sprostowała – kojarzysz go, prawda? Wyjechał w tamtym roku, ale wrócił w rzekomych „interesach”. Rok starszy od nas. Wysoki, nieźle zbudowany szatyn, wiecznie mający włosy ułożone w artystycznym nieładzie, dosyć blady, ale mający piękne..- usłyszałam rozmarzony głos dziewczyny- jadeitowe oczęta.
- Coś kojarzę. Tak czy owak moje propozycja jest nadal aktualna.
- Okay, wpadniemy – odpowiedziała po chwili milczenia – chcesz coś od Babuni?
- Dużą Latte i dwa czekoladowe muffiny.
- Stracę fortunę przez ciebie…Do zobaczenia – rozłączyła się.
Odłożyłam telefon na stolik od kawy i poszłam do pokoju się przebrać. Obszerna bluza z dużym napisem „Fly” i czarne legginsy zdecydowanie bardziej podchodziły pod mój gust niż biała poważna bluzka i żakiet. Niesforne włosy związałam w szybkiego koka i całkowicie zmyłam makijaż z dzisiaj. Wyszłam z pokoju i z powrotem zeszłam na dół. Draco leżał rozłożony na kanapie, uważnie śledząc mnie wzrokiem.
- No co chcesz? – raptownie podniósł się i po chwili zaczął warczeć – Hej! Co jest? – podeszłam bliżej zauważyłam, że to nie na mnie warczał. Coś za mną wzbudziło w nim agresję i przerażenie. Odwróciłam się. Nie mogłam uwierzyć w to, kto tam stał. Ash…w całej swojej okazałości. Podeszłam do drzwi tarasowych i otworzyłam je.
- Nie chce wyjść na niegrzeczną, ale co ty tu do cholery robisz? – powiedziałam lekko podnosząc głos – i to na moim patio?
- Przechadzam się po okolicy – uśmiechnął się – i tak się stało, że widziałem jak wchodzisz do tego domu – wyjrzał za mnie. Draco nadal warczał i niespokojnie przechadzał się po pokoju – on tak zawsze?
- Tak, ciężko zdobyć jego zaufanie…
- Mogę? – wskazał drzwi.
Zawahałam się, ale w końcu przesunęłam się w bok odgradzając mu przejście do salonu. Ash wszedł do środka. Draco jeszcze bardziej zainteresował się i jednocześnie zdenerwował jego osobą na swoim terytorium. Chłopak kucnął przed nim. Ostrożnie wyciągnął rękę przed siebie i…spokojnie położył ją na jego głowie, lecz coś się przy tym stało. Kolor oczu Asha na chwilę zmienił odcień na błękitny. Pies spokojnie siedział zamiatając po ziemi ogonem.
- Masz dar do psów – powiedziałam lekko zszokowana tym co się stało.
- Być może – wstał – albo mój urok osobisty zrobił na nim wrażenie.
- Gdybyś go tylko miał to może by ci się udało – odpowiedziałam przewracając oczami.
- Niedostępna, tajemnicza, urocza kiedy się denerwuje - oto kolejne rzeczy, które mogę dopisać do listy „Jaka jest Camille Tarver?” - uśmiechnął się szarmancko.
- Poznaliśmy się dopiero dzisiaj i już założyłeś listę jaka mogę być? O ile się nie mylę to podchodzi to pod obsesję kończącą się najczęściej zakazem zbliżania – prychnęłam
- Widzę, że nieźle znasz się na tych rzeczach...no tak przecież jesteś córką szeryfa – znowu się uśmiechnął, lecz tym razem normalnie, przyjaźnie – Słyszałem, że nie masz swojego samochodu.
- Nie – zaprzeczyłam, ale szybko dodałam – ale Anastasia mnie często zabiera swoim.
- Może chciałabyś się jutro zabrać ze mną? - spytał.
- Proponujesz to każdej nowo poznanej dziewczynie?
- Tylko tobie – uśmiechnął się typowym dla siebie uśmieszkiem – Podjadę po ciebie jutro o 7:37, a i zaczynamy chemią – puścił do mnie oko i wyszedł.
Zastygłam w miejscu, zastanawiając się nad tym, co przed chwilą zaszło. Właśnie zgodziłam się na podwózkę do szkoły przez chłopaka, którego poznałam dopiero dzisiaj. Mój ojciec mnie zabije…Zamknęłam drzwi i usiadłam na kanapie czekając na przyjaciół, Draco położył się obok mnie, kładąc mi głowę na kolanach.
- W co ja się wpakowałam...- powiedziałam na głos.
W niedługim czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko podniosłam się z kanapy, otworzyłam je i uśmiechnęłam się do moich gości.
- Hej! – wszyscy wepchali się do środka. Anastasia po drodze wręczyła mi moje zakupy.
- Wisisz mi 20 dolarów – szepnęła moja przyjaciółka – włożyłam ci przy okazji do torebki twój plan.
- Dzięki – rozejrzałam się po salonie. Melanie i Thomas siedzieli na kanapie i żywo o czymś dyskutowali, a Adrian rozsiadł się wygodnie na ulubionym fotelu mojego ojca i zaczął szukać czegoś po kieszeniach swojej marynarki. Nie powiem, był przystojny nawet bardzo. Kolor jego oczu idealnie podkreślała ciemnozielona, niedopięta na 2 ostatnie guziki koszula. Czarne jeansy pod kolor marynarki mówiły, że masz do czynienia nie z byle kim. Chłopak przerwał poszukiwania i na chwilę podniósł wzrok, idealnie trafiając na moje błękitne tęczówki. Uśmiechnął się do mnie zupełnie inaczej niż Ash, miło i ciepło. Odruchowo odwzajemniłam uśmiech, gdy poczułam nagłe uderzenie łokciem w bok.
- Idź do niego – szepnęła Tasia.
- Co? - spytałam zdezorientowana.
- Widzę jak na niego patrzysz – puściła do mnie oko.
- Ile razy ci powtarzałam, że nie szukam chłopaka – burknęłam, oblewając się rumieńcem – Adrian wcale mnie nie interesuje...
- Właśnie widzę jak cie nie interesuje. Ich nie okłamiesz. – wskazała na moje policzki.
- Po prostu zrobiło się gorąco – nie przemyślałam swoich słów, bo już po chwili Anastasia wyszczerzyła zęby w uśmiechu, złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę Adriana.
- Petrov poznaj Camille – przedstawiła nas sobie, po czym klapnęła na sofę obok.
Stałam naprzeciwko chłopaka, zupełnie sparaliżowana jego wzrokiem. Z bliska można było dostrzec ich głęboko jadeitową barwę oraz blask pewności siebie i tajemniczości. Zauważyłam, że rzeczą, której tak namiętnie poszukiwał była prawie pusta paczka czerwonych Pall Mall'ów. Nie rozumiem jak można się tak truć...no ale, cóż to nie moja sprawa dopóki nie będzie palił na terenie tego domu.
- Przestańcie tak stać jak dwa słupy soli – wtrąciła moja przyjaciółka i pociągnęła nas w dół– Siadajcie!
Klapnęłam obok Tasi, gdy Adrian z powrotem usadowił się wygodnie na fotelu. Ani na chwilę nie spuszczał ze mnie wzroku, więc nie byłam mu winna. Coś w nim było...niezwykłego? Tak, tajemniczego? Zdecydowanie, pociągającego? Tak troszkę. Na samą myśl o tym potrząsnęłam głową, a gdy znów na niego spojrzałam na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
Miło, że mnie takiego postrzegasz. Usłyszałam w głowie głos. To nie był zdecydowanie mój głos. To był ciepły, jedwabisty, pełen pewności siebie, męski głos. Głos Adriana.
Natychmiast podniosłam głowę, chłopak uniósł jedną brew, jakby oczekując mojej reakcji. Chciałam krzyknąć coś typu: Co to do cholery było?! Ale się powstrzymałam, nie zrozumcie mnie źle bywałam impulsywna, nawet bardzo, ale to było coś dziwnego, bardzo dziwnego. Ciszę w końcu przerwała Anastasia.
- Okay, w tym momencie czuję się jak piąte koło u wozu – powiedziała wyniosłym tonem – wasza dwójka ciągle nawija o tym samym – zwróciła się do Melanie i Thomasa, którzy w końcu zwrócili uwagę na nas – a wasza dwójka – tym razem wskazała mnie i Adriana – ciągle się do siebie uśmiecha, jakbyście sobie gadali telepatycznie...ja rozumiem, że miłość od pierwszego wejrzenia i te bzdety, no ale...
Obrzuciłam przyjaciółkę gniewnym spojrzeniem, zrozumiała od razu i przerwała swoje dalsze wywody. Thomas nagle zerwał się na równe nogi i podbiegł do swojej torby wiszącej na jednym z wieszaków w hallu. Wrócił po chwili z dwiema butelkami Szkockiej.
- Nie ma to jak prezenty od starszego brata – wskazał jedną z butelek w kierunku Adriana, ten tylko z uśmiechem kiwnął głową – to co? O której twój tata wraca? - zwrócił się w moim kierunku.
- Koło 18, najpóźniej 20 – odpowiedziałam obojętnie.
- Chyba nie masz zamiaru urządzać tutaj popijawy?! - wtrąciła oburzona Melanie – Jutro pierwszy dzień szkoły!
- Oj daj spokój – powiedział ciepło, schylił się i pocałował swoją dziewczynę w czoło. To zawsze działało na Mel, żeby zgodziła się na coś co robił Thomas, co jej stanowczo się nie podobało – oczywiście o ile Cami się zgodzi – rzucił mi błagające spojrzenie.
- No nie wiem – droczyłam się z nim – muszę się nad tym ciężko zastanowić...
- Zgadza się – dopowiedziała Anastasia z szerokim uśmiechem.
- Uważaj, bo pójdzie ci w biodra – powiedział chłopka, na co dziewczyna rzuciła w niego poduszką. Co prawda moja przyjaciółka nie należała do najszczuplejszych dziewczyn, ale nie lubiła gdy ktoś nabijał się z jej tuszy. Nigdy także nie chciała schudnąć, gdyż jak to mawiała: chciałaby zostać pierwszą dumną puszystą cheerliderką w Blair High.

***

Można było powiedzieć, że impreza trwała w najlepsze, a ja nawet zapomniałam o dziwnym zdarzeniu z Adrianem kilka godzin wcześniej. Cóż nie sadziłam także, że uda mi się go choć trochę polubić. Okazało się, że jest bardzo rozrywkowym człowiekiem z charyzmą i meega wielką tolerancją na alkohol. Podczas gdy reszta towarzystwa ledwo trzymała się na nogach i sklecała jakiekolwiek słowa, a co dopiero sensowne zdania on po prostu stał przy nich trzymając niezachwianą równowagę. Co do mnie...cóż należałam do grupy pośrodku: potrafiących sklecić zdania i zachować świadomość, ale ledwo chodzących na nogach, które w tym momencie były tak ciężkie jakby miały przyczepione do siebie worki z kamieniami, ba cegłami. Leżałam sobie spokojnie na leżaku na patio, aby choć trochę alkoholu wywietrzało i mogła znów swobodnie chodzić, gdy drzwi nagle się otworzyły i wyszedł zza nich Adrian.
- No proszę, księżniczka postanowiła się trochę ochłodzić? - powiedział kpiąco.
- Proszę cię, nie każ mi żałować tego, że żywię do ciebie choć trochę przyjacielskich uczuć – rzuciłam
- Aż mi ciepło na sercu gdy to słyszę – uśmiechnął się i usiadł na leżaku obok – wyrzuć to wreszcie z siebie, śmiało pytaj– powiedział odwracając głowę w moim kierunku.
Mój mózg jednak nie działał, aż tak szybko by zrozumieć o co chodziło temu człowiekowi i potrzebował kilku minut na przypomnienie sobie o co chodzi. Adrian. Głos. Moja głowa.
- Jak to zrobiłeś? - padło pierwsze z wielu pytań, które chciałam mu zadać – to nie możliwe, żeby człowiek mógł wchodzić swobodnie do czyjejś głowy...takie rzeczy to tylko w filmach się dzieją, kochany – kochany, nie mogłam uwierzyć, że użyłam takiego słowa zwracając się do niego.
- To proste, będąc garou ducha możesz robić wiele rzeczy na przykład wchodzić do czyjejś głowy, leczyć ra...
- STOP! Powiedziałeś garo-co? - aż usiadłam – ducha? O czym ty człowieku gadasz?!
- Czekaj, to ty nic nie wiesz? - zmarszczył brwi, ukazując słodkie zmarszczki na jego czole – Nie wiesz kim jesteś?
- A kim mam do cholery być?! - zaczęłam krzyczeć – Sądziłam, że masz dużą tolerancję na alkohol, ale w tym momencie pleciesz jak narąbany.
- Jesteś wilkołakiem Camille, dokładniej garou, pochodzisz z Argentów jednej z 6 pierwotnych rodzin, księżniczko.
- Ohoho tego już za wiele – wstałam i udałam się w kierunku drzwi, gdy Adrian złapał mnie za nadgarstek i szybko przygwoździł do ściany. Nie sądziłam, że w tak szybkim tempie można wstać, wykręcić czyiś nadgarstek i przygwoździć do ściany. Chłopak, trzymał moje nadgarstki nad moja głową jedną ręką, drugą wyjmując jakiś materiał z kieszeni.
- Wygląda znajomo? - pokazał mi moją rękawiczkę do treningów samoobrony. Cóż...mój ojciec bardzo chce, abym była bezpieczna, ale...nie mogłam znaleźć tej rękawiczki dzisiaj rano.
- Skąd to masz?! - warknęłam.
- Z miejsca zbrodni – odpowiedział spokojnie, puszczając moje ręce.
Zaczęłam rozcierać zaczerwienione ślady na nadgarstkach po jego uchwycie.
- Jakiego miejsca zbrodni? - spytałam.
- A jak myślisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Nie musiał więcej mówić, dokładnie wiedziałam o jaką zbrodnie chodzi i o jakie miejsce. Zwłoki. Gardło. Domniemane zwierzę. Otworzyłam szerzej oczy i rozdziawiłam usta.
- Ja...- mówiłam roztrzęsionym głosem – ja to...zrobiłam?
Adrian tylko kiwnął głową, a świat przede mną zaczął ciemnieć, zmieniając się w istną czerń. Właśnie się dowiedziałam, że zabiłam niewinnego człowieka.

Proszę o szczere opinie (nawet te złe) ;*
A i information: od jutra czyli 12 do piątku czyli 16 jestem na zielonej w Istebnej, ale nie martwcie się, bede miała dostęp do Bloggera z tableta mojej przyjaciółki, więc spokojna główka i Dobranoc :)

PS Gdyby komuś coś się kojarzyło z Akademią Wampirów np. postać Adriana i typy wilkołaków to...bardzo dobrze ;p


niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 1 - nowe opowiadanie

Hejka!


Troszkę mnie nie było wiem, ale miałam drobne problemy z komputerem. Na szczęście wszystko już gra i mam z powrotem nad nim kontrolę ;) Nie zanudzam was już i zapraszam na 1 rozdział nowego opowiadania.


Rozdział 1


Był ciepły wrześniowy poranek, mój budzik nie dawał mi spać już od dobrych czterdziestu pięciu minut włączając się dokładnie, co piętnaście minut. Ciągle to samo brzmienie Imagine Dragons na zmianę z One Republic nieustannie skłaniało mnie do wstania, lecz ja wolałam rozkoszny dotyk poduszki pod moją głową i ciepło puchowej kołdry. Przewracałam się z boku na bok myśląc o tym, co mnie dzisiaj czeka. Początek kolejnego roku w Blair High zapowiadał się tak samo nudno jak rok temu. Coroczna mowa wiecznie sepleniącej dyrektor Foster o tym jak miło znów zobaczyć nasze śliczne buźki i wiecznie śmiejące się oczy…dobre żarty. Ciągle sobie wmawiam, że jeszcze jeden rok, i w końcu uwolnię się z tej szkoły, tego miasteczka i wyjadę do wielkiego miasta, pełnego nieograniczonych możliwości. Pójdę na kierunek medyczny i kryminalistyczny, po czym podążę śladami ojca i będę się starała o pracę w znanych agencjach typu FBI, tylko w przeciwieństwie do niego nie planuje skończyć z powrotem w małej mieścinie jako szeryf. Ponowny dzwonek budzika, wskazujący godzinę siódmą trzydzieści skłonił mnie do wyjścia z bezpiecznej strefy prosto do paszczy lwa, jaką jest życie. Z trudem odwinęłam moje nogi z prześcieradła i wstałam. Szybko pościeliłam swoje łóżko, żeby, chociaż trochę wyglądało jak łóżko normalnej nastolatki, a nie pobojowisko jak po wielkiej wojnie. Mój, dość dużych rozmiarów pokój mieścił się na piętrze pomiędzy sypialnią mojego ojca, a jego gabinetem. Mieszkaliśmy w dość dużym jak na dwie osoby, dwupiętrowym domku na obrzeżach Blairwood. Ojciec większość czasu spędza na komisariacie, a po powrocie do domu często zamyka się w gabinecie, aby przemyśleć ostatnią sprawę. Jako szeryf nie ma za dużo czasu dla mnie, lecz nie przeszkadza mi to. Jedynie w weekendy możemy dopracować nasze relacje ojciec-córka na rozmowie lub wspólnym spacerze z Draco do pobliskiego lasu. Podeszłam do garderoby, po drodze uderzając w nocną szafkę, na której stało moje zdjęcie z matką. Wzięłam je do ręki i przypominałam sobie, kiedy zostało zrobione. Byliśmy wtedy na wakacjach nad Morzem Śródziemnym jeszcze dwa lata przed wypadkiem. Wylegiwałyśmy się na plaży, podczas gdy ojciec robił nam zdjęcia. To było zrobione, gdy, Draco, napadł na mnie, a mama próbowała go ściągnąć. Poczułam, że oczy zaczęły mi się szklić, nie mogłam się teraz rozpłakać, minęło już kilka lat od wypadku i obiecałam sobie, że już nigdy się nie będę za nią płakać, jest teraz w dużo lepszym miejscu. Otrząsnęłam się ze wspomnień i odłożyłam zdjęcie na miejsce. Z garderoby wyciągnęłam typowy dla mnie, galowy strój na rozpoczęcie roku: czarne rurki, białą koszulę na ramiączka z koralikami na kołnierzu oraz pasujący kolorystycznie do spodni, żakiet. Zabrałam ubranie ze sobą do łazienki i zaczęłam się przygotowywać. Jak zawsze podwinęłam rękawy do łokcia w zwierzchniej części ubioru. Lekko pomalowałam rzęsy i nałożyłam warstwę pudru, aby zasłonić niedoskonałości w cerze. Szybko przeczesałam krótkie, falowane włosy i spięłam na nad uchem ozdobną wsuwką. Można było powiedzieć, że byłam gotowa. Po wyjściu z łazienki, złapałam swoją ulubioną czarną torebkę i zapakowałam do niej wszystkie potrzebne rzeczy na dzisiejszą uroczystość, po czym wyszłam z pokoju. Tuż przy schodach poczułam znajomy mi zapach naleśników z jabłkami mojego krzątającego się po kuchni taty.
- Zrobiłeś naleśniki!– krzyknęłam uradowana po czym zaczęłam zbiegać jak małe dziecko, które ma zaraz dostać upragnioną zabawkę – Od razu mówię, że chce dwa!
- Już z góry ci tyle nałożyłem – powiedział, gdy byłam już na dole.
- Za dobrze mnie znasz – powiedziałam – A tak w ogóle to, dzień dobry tatusiu – pocałowałam go w policzek.
- W końcu jestem twoim ojcem – zaśmiał się – Cieszysz się dzisiejszym powrotem?
- Aż nie mogę się doczekać… - odpowiedziałam sarkastycznie – „Jak miło was widzieć moje dzeciaczki, razem ze wszystkimi pedagogami mamy zaszczyt was powitać w kolejnym roku w Blair High” – zaczęłam seplenić jak stara pani Foster.
- Ile razy ci mówiłem, żebyś się nie nabijała z tej biednej staruszki – zaczął poważnie David – Dobrze wiesz, że ona bardzo się stara i to nie jej wina, że język jej się plącze i czasami pluje…dużo pluje…nawet bardzo…kiedyś opluła mi mundur.
- I kto tu się nabija?! – krzyknęłam rozchichotana.
- Hej! To ty zaczęłaś – spojrzał na zegarek – podwieźć cię?
- Nie, dziękuję. Anastasia po mnie przyjedzie – powiedziałam z pełną buzią.
- Okay, to ja będę leciał – pocałował mnie w czoło – powinienem wrócić około osiemnastej. Gdybyście gdzieś szły włożyłem ci pieniądze do buta.
- Do buta? – spytałam zdziwiona.
- Tak, uznałem, że nie będziesz brała płaszczu, więc włożyłem ci do buta – wytłumaczył.
- Zdecydowanie mam najdziwniejszego ojca na świecie…
- Którego bardzo kochasz! – krzyknął wychodząc.
Szybko dokończyłam śniadanie w samotności i pozmywałam naczynia. Po chwili usłyszałam klakson samochodu Tasi na podjeździe. Wyjęłam zostawione mi pieniądze z buta i schowałam je do torebki, po czym założyłam obuwie na stopy. Czarne wysokie, sznurowane półkozaki, troszkę pozdzierane na kostkach były moimi ulubionymi. Gdy wyszłam z domu pomachałam Anastasi i Melanie i zamknęłam drzwi na cztery spustem. Otworzyłam drzwi boczne drzwi samochodu i wsiadłam do środka.
- Aleś się guzdrała…mamy opóźnienie – marudził kierowca.
- Aż tak ci spieszno do Blaira?? – spytałam ze zdziwieniem.
- To ty nie słyszałaś?! – krzyknęła Melanie odwracając się do mnie – podobno w tym roku do naszego liceum ma dojść nowy uczeń.
- No i co z tego?
- To FACET, czyli równa się to z nowym obiektem westchnień wszystkich dziewczyn w szkole – sprostowała Anastasia – dyrektorka chce go przedstawić na scenie, czyli, żeby mieć lepszy widok musimy znaleźć się pod nią.
- To znaczy ja nie muszę – dopowiedziała Mel.
- Wiemy, nie musisz, aż tak się chwalić tym, że spotykasz się z boskim Thomasem.
- Boski Thomas – zachichotałam, przez co Melanie spiorunowała mnie wzrokiem – wracając do naszego nowego ucznia…skoro chcecie być szybciej to może w końcu ruszyłybyśmy z mojego podjazdu.
- A racja – Anastasia włączyła silnik i ruszyła w stronę centrum – więc…nie interesuje cię kim on może być, jaki jest?
- Nie koniecznie…
Na tym skończyła się nasza konwersacja. Jechałyśmy jeszcze około piętnastu minut, aż Tasia zaparkowała na swoim stałym miejscu przed Blairem. Wysiadłyśmy z samochodu i udałyśmy się tam gdzie wszyscy: na boisko szkolne. Po drodze spotkałyśmy Thomasa, więc można było powiedzieć, że od tamtego czasu dla Mel nie liczyło się nic innego oprócz jego osoby. Jak zawsze wszyscy zebrali się przy scenie, która co roku jest budowana specjalnie dla pani dyrektor na rozpoczęcie roku. Anastasia złapała mnie za rękę i zaczęła się przepychać pomiędzy ludźmi, aż nie doszłyśmy pod samą scenę.
- Jeśli przez ciebie wyląduje na mojej twarzy choć kropelka śliny Foster, przysięgam, że przyjdę do ciebie w nocy i ogolę cię na łyso – zagroziłam Tasi.
- Tylko nie włosy! – złapała się za nie – nie martw się, nie ma aż tak dalekiego zasięgu.
Obie zachichotałyśmy, gdy dyrektorka weszła na scenę. Ten sam fioletowy komplet, ta sama fryzura stylizowana na królową Elżbietę II oraz ta sama mowa. Nawet nie wiem ile trwała część wstępna, Anastasia opierała się o jakąś dziewczynę z równoległej klasy, ja ledwo trzymałam się na nogach ze znudzenia, aż w końcu dyrektorka przeszła do części, dla której przyszłyśmy aż pod samą scenę.
- Dobrze wiecie, że nowi uczniowie, nie zdarzają się za często w Blair High, więc chciałabym przedstawić wam nowego kolegę, który dojdzie w tym roku do naszego liceum: Ash McLann – powiedziała pani Foster.
Na scenę wszedł pewnym krokiem wysoki, wysportowany chłopak o kruczoczarnych włosach oplatających jego twarz. Ciemnoniebieskie hipnotyzujące oczy patrzyły na dyrektorkę. Kolor oczu podkreślała granatowa koszulka z krótkim rękawem, delikatnie opinająca jego ciało. Aż słyszałam wzdychania innych dziewczyn z tyłu. Sama chyba nawet to zrobiłam. Chłopak podszedł do mikrofonu i przedstawił się, jego głos był głęboki, a zarazem kojący, poczułam dreszcz przebiegający po moim ciele. Patrzyłam się uważnie na niego, aż nasze spojrzenia się spotkały. Ash uśmiechnął się do mnie łobuzersko i zszedł ze sceny. Stałam jak wryta, serce biło mi jak oszalałe, nigdy żaden chłopak tak na mnie nie działał…w tym było coś, tajemniczego. Z osłupienia wyrwała mnie ręka Anastasi machająca mi przed twarzą.
- Halo! Ziemia do Camille! – krzyknęła – Ale ci się rumieńce pojawiły. Wiedziałam, że ci się spodoba – uśmiechnęła się i położyła ręce na biodrach – to ja polecę po nasze plany, a ty poczekaj przy aucie i zadzwoń po Melanie. OK.?
- Dobrze – zgodziłam się.
Zaczęłam przepychać się przez tłum, aż wydostałam się na parking. Wolnym krokiem zmierzałam w kierunku Suzuki, gdy usłyszałam głos za sobą:
- Nazywasz się Camille, prawda?
Odwróciłam się, tak jak myślałam stał przede mną Ash.
- Tak, Tarver.
- Wiem, twój ojciec jest tu szeryfem – odpowiedział z tym samym uśmieszkiem, co poprzednio – miło poznać pierwszą osobę w nowym środowisku.
- Dlaczego właściwie przeprowadziłeś się tutaj, do Blairwood? – spytałam.
- Powiedzmy, że mam wspólną historię z tym miejscem.
- Miałeś tu rodzinę?
- Moja matka pochodziła z tych stron, wydaje mi się, że…
Nie usłyszałam ostatnich słów gdyż przerwał je dźwięk syreny policyjnej. Służbowy samochód mojego ojca podjechał tuż obok nas.
- Tato? Co ty tu robisz? – spytałam.
- Zabieram cię do domu – odpowiedział, po czym spojrzał, na Asha – Kto to?
- To Ash, nowy uczeń.
- Milo mi poznać – Chłopak wyciągnął rękę do mojego ojca, lecz ten jej nie uścisnął – Rozumiem, to ja już pójdę. Do jutra – odszedł.
- Powiesz mi teraz, co się stało? – spytałam ojca.

- Znaleziono ciało z rozszarpanym gardłem...niedaleko szkoły.


Liczę na szczere opinie w komentarzach ;)
Bye. 

wtorek, 28 stycznia 2014

YT ;)

Siemka !



Jak mogliście zauważyć dodałam tzw. część informacyjną na bloga, trochę zmieniałam te terminy, ale już postaram się wrzucać posty w terminach jakie sobie wyznaczyłam, więc ten post będzie o moich dwóch ulubionych kanałach na YouTubie :)



Pierwszy to Hillywood



Hillywood tworzą siostry: Hilly i Hannah Hindi. Z tego co się orientuję dziewczyny zaczęły od wrzucania na YT swoich parodii Jacka Sparrowa i Zmierzchu, później gdy zyskały większą ilość fanów zajęły się innymi sławnymi filmami, czy serialami. Zrobiły już parodie m.in. Pamiętników Wampirów, Igrzysk Śmierci, wszystkich części Zmierzchu, Harry'ego Potter'a, Lady Gagi, Hobbita. Moja przygoda z Hillywood zaczęła się od parodii The Vampire Diaries. Pamiętam, że szukałam jakiś fanmade i trafiłam na Hilly i Hannah. Jestem ich fanką już od ok. 2 lat, uwielbieniem do nich zaraziłam nawet mojego brata! Najbardziej cenie je za charakter, luźnie podejście dożycia, że mają taki dystans do siebie i odwagę, aby pokazać się na YT. Jeśli mam być szczera to bardziej od parodii uwielbiam ich Behind The Scene. A teraz trochę filmików:














Jeśli chcielibyście obejrzeć reszte to zapraszam na ich kanał:



A teraz MisterEpicMann




Ahh co by o nim napisać...MisterEpicMann, a tak właściwie Nick jest cóż.... rąbnięty pozytywnie ;D Nie wiem jak on to robi, ale każdy jego filmik przyprawia mnie o niekontrolowany wybuch śmiechu! Gość jest wspaniały, cenie go za to samo co Hillywood, może nawet jego bardziej lubię choć oba kanały są świetne! Poznałam go dzięki filmikowi How Animals Eat Their Food no, a potem tylko zagłębiłam się w jego filmiki. Jestem jego fanką dopiero rok...chyba. A teraz trochę filmików:











Po więcej zapraszam na jego kanał:




Mam nadzieje, że pokochacie ich tak samo jak ja :)
Do następnego!

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Zaległe prace..

Hejka, siemanko, cześć!



Mam dzisiaj świetny humor, ogólnie jestem pełna energii i szczęśliwa. Dziś jest mój pierwszy dzień zdrowego  i aktywnego trybu życia i jeśli mam być szczera to po ćwiczeniach czuje się lepiej niż przedtem! Co do posta to zagłębiłam się w mój komputer i komórkę i znalazłam kilka moich poprzednich prac, których chyba jeszcze nie wstawiałam :) Z góry przepraszam za jakość, ale mój telefon nie ma za dużo pixeli.


Z tego co pamiętam, rysowałam to na religii :D


To było jak ja to nazywam ''zamówienie" dla mojej przyjaciółki Mai.


To także ''zamówienie'' dla Gosi (http://margaret-my-world.blogspot.com/)



Do następnego!

Komentujcie, udostępniajcie, dodawajcie do obserwatorów! :)

Informacje :)

Hejka!


Ahh..jak to miło budzić się w poniedziałek ze świadomością, że nie trzeba dreptać do szkoły! Ogólnie to post jest taki może informacyjny, może normalny, chodzi o to, że założyłam sobie znów konto na MSP...tak znowu :P
Moja nazwa to ''tashacloa''. Dlaczego? Tasha to imie mojej głównej bohaterki Igrzysk, ''cl'' to 2 pierwsze litery nazwiska Claflin, a ''oa'' Oakes...taak moja mania na punkcie tych dwóch jest ogromna. Specjalnie, abyście mogli mnie rozpoznać zrobiłam zdj:



W jeden dzień 5 lvl, coś za szybko...;)


A teraz druga informacja, za jedną szczególnie niektórzy mnie pewnie będą chcieli zabić. Chodzi o to, że ogólnie postanowiłam wprowadzić dużo zmian w moje życie oraz bloga, moge to nazwać postanowieniami feriowymi. Pierwsze taki postanowienie to częstsze wstawianie postów tematycznych, opowiadaniowych, rysunkowych itp. Drugie (to które może wam się nie spodobać) to to, że postanowiłam zakończyć pisanie ''Przeklętej'', skupić się na pisaniu Igrzysk i moim nowym, nowiuteńkim opowiadaniu o którym niedługo się dowiecie. Co do życia to postanowiłam się ruszyć i zdrowiej się odżywiać, ogólnie wejść w zdrowszy tryb życia, gdyż zauważyłam, że ostatnio jestem strasznie zmęczona, niewyspana. No...to chyba tyle;)

Jeśli chcielibyście ze mną porozmawiać to zapraszam na MSP, powinnam być jeszcze dzisiaj o 15-16


Naprawdę przepraszam za ''Przeklętą'', ale moja wena do niej...prysła :(
Do zobaczenia!

piątek, 17 stycznia 2014

Ahhh...FERIE :)

Hello! :)



Co słychać? Przepraszam, że nie było mnie ponad tydzień, ale był to tydzień przed feriami, więc luzu nie dawali...nawet babka od matmy i facet od fizy zadali nam pracę domową na ten okres. A wy kiedy zaczynacie ferie? Wyjeżdżacie gdzieś na nie? Ja niestety nie. Zostaję w domku, ale planuje spędzić je w dość aktywny sposób. Na razie w planach mam wyjście na kręgle, do kina na Wilka z Wall Street (oglądał ktoś może? warty polecenia?) oraz spotkanie Igrzyskomaniaków z Łodzi :) A teraz zostawiam Was ze zdj zaciągniętymi od weheartit:












Spadł u was śnieg? U mnie nawet nawet, ale już topnieje :(
Bye :*

środa, 8 stycznia 2014

Sam Claflin and David Oakes - my 2 favourite actors :)

Hejka! :)



Przepraszam, że nie zamieszczałam ostatnio postów, ale koniec semestru i ostateczne walki o oceny są...ugh. Na szczęście już koniec tego i muszę przyznać, że nie jest najgorzej, średnia 4.53, bywało lepiej, ale co tam w końcu dopiero 1 semestr. Trzeba być optymistą! A jak tam wasze oceny na koniec semestru?? Pochwalcie się w komentarzach, a teraz chciałabym wam przedstawić moich dwóch ulubionych aktorów, którzy są moim zdaniem bardzo utalentowani oraz no...troszkę....walnięci. O ich urodzie już nie wspomnę...*-*


Na pierwszy ogień idzie Sam Claflin:





Urodził się w 1986 roku w Ipswich, Anglia. Uczęszczał do Costessey High School w Norwich. Jako mały chłopiec był wielkim fanem piłki nożnej i przejawiał niemały talent do gry. W wieku 16 lat, po dwukrotnym złamaniu kostki, zmuszony był zrezygnować z pasji. Do aktorstwa zachęcił go nauczyciel z liceum, zobaczywszy jego występ w szkolnym przedstawieniu. W 2003 roku podjął studia sztuki scenicznej w Norwich City College, by niedługo później przenieść się do słynnej London Academy of Music and Dramatic Art.   Na małym ekranie debiutował w 2010 roku drugoplanową rolą w "Filarach Ziemi", równocześnie pojawił się również w "Any Human Heart". Już w kwietniu tego samego roku udało mu się dostać angaż w hollywoodziej kontynuacji przebojowej serii "Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach". Zanim mega produkcja debiutowała w kinach, można było oglądać go w roli piłkarza Duncana Edwardsa w telewizyjnym "United" wyprodukowanym dla BBC. Niedługo później został obsadzony w kolejnym blockbusterze - "Królewnie Śnieżce i Łowcy". W sierpniu 2012 otrzymał angaż do drugiej części cyklu "Igrzyska śmierci".


Pierwszy raz zobaczyłam go w roli księdza w 4 części ''Piratów z Karaibów'', potem w ''Królewnie Śnieżce i Łowcy'', lecz można by powiedzieć, że moje serce zdobył w ''W Pierścieniu Ognia'', gdzie zagrał moją ulubioną postać w całej trylogii Igrzysk, czyli Finnicka Odaira.


I w końcu David Oakes:






David Oakes (ur. 14 października 1983 w Fordingbridge) – brytyjski aktor teatralny, telewizyjny i filmowy.
Studiował literaturę angielską na University of Manchester, a w 2007 został absolwentem szkoły aktorskiej Bristol Old Vic Theatre School.
Jako aktor teatralny występuje na scenach teatrów brytyjskich, w tym londyńskich. Zagrał m.in. w adaptacji sztuki Williama Szekspira Stracone zachody miłości. W telewizji debiutował w 2008 w serialu Bonekickers. W 2010 pojawił się jako William Hamleigh w miniserialu Filary Ziemi. W 2011 wcielił się w postać Juana Borgii w produkowanym przez stację Showtime serialu Rodzina Borgiów.


Po raz pierwszy zobaczyłam go w horrorze (wiecie, że je uwielbiam) ''Raz, dwa, trzy umierasz ty'', gdzie wcielił się w postać Justina, psychopatycznego, żadnego zemsty brata jednej z postaci, lecz tak naprawdę zaczęłam go uwielbiać dopiero po roli Williama Hamleigh'a w mini serialu ''Filary Ziemi'' (który szczerze uwielbiam). Ogólnie to aktor ten gra głównie postacie o złym charakterze, które wkrótce umierają, więc..nacieszyć się nim nie można za długo...(w Filarach jest do końca na szczęście :) )



ohh....*-*

I na koniec:


Obaj grali w ''Filarach Ziemi'', co mi jeszcze bardziej umiliło oglądanie tego serialu :)


Bye !