Hejka!
Dopiero teraz spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest już 04:57. Naprawdę o tej pisze mi się najlepiej hah^^ Mam dla was 1 rozdział nowego opowiadania, czyli nazwałam to "Igrzyska po mojemu" :D Zapraszam do czytania i komentowania!!
Rozdział 1
Był ciepły czerwcowy poranek, zdecydowanie zbyt pogodny jak
na Dzień Drożynek…dzień, w którym z każdego z 12 dystryktów zostaje wybranych
na nieuniknioną i okrutną śmierć dwoje młodych trybutów. Jakoś udało mi się
przetrwać poprzednie Drożynki gdyż nie miałam się zbytnio czego obawiać. W tym
roku moja siostra skończyła 12 lat, co oznacza, że oficjalnie może zostać
wylosowana do Igrzysk…
- Tasha! Śniadanie gotowe!! – usłyszałam donośny głos matki.
Powolnym ruchem ściągnęłam kołdrę, która spadła z łóżka.
Wolne nogi zrzuciłam na podłogę. Moje bose stopy zetknęły się z przyjemnie
zimnymi, drewnianymi panelami. Wstałam i chwiejnym krokiem podeszłam do szafy z
ubraniami. Szybkim ruchem otworzyłam drzwiczki, które wypadły z zawiasów i
upadły na podłogę z trzaskiem.
- Cholera…- burknęłam pod nosem.
Podniosłam oderwaną deskę i oparłam ją o ścianę po czym
wróciłam do wyboru stroju. Wyciągnęłam lekko zużyte i podarte rybaczki oraz
luźną białą koszulkę. W taki stroju zdecydowanie czułam się najlepiej, nawet
jeśli wszystko na mnie wisiało…Jestem dość wysoką dziewczyną, lekkiej postury.
Nie wyglądam zbyt niebezpiecznie, lecz potrafię taka być…Przed śmiercią, ojciec
często zabierał mnie w nocy na plażę i uczył posługiwania się różnego rodzaju
bronią, lubiłam z nim spędzić chociaż trochę wolnego czasu nawet na takich
rodzaju czynnościach. Okazało się, że najlepiej czuję się z nożami w dłoni, choć
nieźle także radzę sobie z włócznią i trójzębem, w końcu takie narzędzia
dostajemy do połowów ryb. Pułapki z sieci, wiązanie węzłów oraz robienie
haczyków są także moją mocną stroną, lecz w dystrykcie 4 każdy ma tą czynność w
małym palcu. Moja matka nigdy nie lubiła jak ojciec zabierał mnie na
„treningi”. Od zawsze uważała, że to głupota szkolić dziecko od małego
posługiwania się nożami, czy inną bronią. Gardziła Igrzyskami, jak zresztą cała
moja rodzina…nie rozumiała ich idei…
- Natasho Ledger!! Śniadanie!! – znów usłyszałam głos matki.
Pośpiesznie przeszłam do łazienki i przebrałam się w wybrany
strój. Włosy uczesałam jak zwykle w wysokiego kucyka, który i tak sięgał mi do
łopatek. Gdy weszłam do kuchni, wszyscy czekali już tylko na mnie. Zajęłam
stare miejsce ojca obok i przygotowałam talerz na porcję cotygodniowej
jajecznicy i kawałka świeżego łososia.
- Więc…Tasha, jak tak twoja nowa praca? – spytała matka.
- Nawet, nawet…Luke pomaga mi oswoić się z nowym
środowiskiem…
- Miło z jego strony – na jej ustach pojawiła się zarys
uśmiechu – słyszałam także, że Finnick wrócił do Czwórki.
- Tak, w końcu będzie mentorem naszych tegorocznych
trybutów. Musiał wrócić na… – nagle poczułam ucisk w gardle.
- …Drożynki – dokończyła po chwili milczenia matka.
Na to słowo Violet uciekła od stołu, zrzucając przy okazji
swój talerz z niedokończonym łososiem. Matka chciała mnie powstrzymać, lecz ja
szybko pobiegłam za Vi. Zbliżając się do jej pokoju usłyszałam cichy szloch.
Gdy otworzyłam drzwi, Violet siedziała na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach.
Usiadłam obok niej i mocno ją przytuliłam.
- T-Tasha…co jeśli mnie wybiorą?? – spytała zapłakana.
- Nie ma na to szans, abyś została wylosowana…masz tylko
jeden wpis nic ci nie będzie. Nie myśl, że mówię tak aby podnieść cię na duchu,
mówię tak, bo naprawdę w to wierze, więc proszę cię bądź silna…wiem, że jesteś
o wiele silniejsza ode mnie. Obiecasz mi to?
- Obiecuję…
- Ja też mogę się przytulić?? – spytał Finnick.
Odwróciłam twarz w kierunku chłopaka. Nie zmienił się w
ogóle odkąd ostatnio go widziałam rok temu. To był nadal ten sam czarujący i urokliwy
Finn jakiego znałam. Może nawet wyładniał, o ile to było możliwe bo już wcześniej
był obłędnie przystojny.
- Jak chcesz – rzuciłam chichocząc.
Szybko podszedł do nas i ścisnął tak mocno, aż Vi zrobiła
się cała czerwona na twarzy. Zaczęła radośnie chichotać i wiercić się próbując
uwolnić się z jego uścisku.
- Okey, możecie mnie już puścić!! – krzyknęła.
Gdy tylko Finnick poluzował uścisk, Violet wyślizgnęła się
spomiędzy nas i wybiegła z pokoju zostawiając nas samych. Wstałam z łóżka i to
ja tym razem mocno objęłam chłopaka.
- Wiesz stęskniłem się…- szepną – jak zawsze pachniesz rybą.
- A ty…kolejnym rodzajem kobiecych perfum… – odsunęłam się trochę
od niego, aby spojrzeć mu prosto w oczy – dlaczego się na to godzisz Finn? –
puściłam go i dałam krok w tył – dlaczego nie przeciwstawisz się Snow’owi i nie
rzucisz tej pracy, o ile można nazwać to co robisz pracą…
- Dobrze wiesz, że nie mogę Tasha…muszę robić to co Snow
każe, tylko w ten sposób mogę zapewnić bezpieczeństwo tym, którzy są dla mnie
ważni! – zdenerwował się - Robię to co uważam za słuszne!
- Czyli według ciebie, sprzedawanie własnego ciała jest
słuszne?! – krzyknęłam.
- Dzięki temu żyjesz!!
Zamilkłam. Miał racje, Snow jest okrutny i nieprzewidywalny,
jeśli cos nie idzie po jego myśli robi to co wcześniej zapowiedział w wypadku
sprzeciwu.
- Przepraszam…po prostu martwię się o ciebie…
- Wiem, czasem twoja troska mnie wykańcza – uśmiechnął się,
ukazując swoje dołeczki.
Na mojej twarzy również zagościł uśmiech, lecz zniknął tak
szybko jak się pojawił.
- Finnick…boję się…nigdy wcześniej nie czułam takiego
strachu przed Drożynkami…
- Hej! – złapał mnie za ramiona – wszystko będzie dobrze.
Pamiętaj, Vi ma tylko jeden wpis, ty bierzesz udział w losowaniu już od 5 lat i
na żadnym cię nie wylosowano, więc czemu dzisiaj miałoby się to
zmienić…Wszystko będzie dobrze, tak?
- Tak… - uśmiechnęłam się.
- A teraz wybacz, ale muszę iść przygotować się do wyjścia
na scenę, nawet jeśli to dopiero za 2 godziny to ta buźka – wskazał palcami
wskazującymi na swoją twarz – potrzebuje odpoczynku i odświeżenia. Widzimy się
później.
Szybko wyszedł z pomieszczenia. Poczekałam do momentu, aż
usłyszała trzask zamykających się drzwi i podążyłam w ich kierunku. Wyszłam i
udałam się w kierunku plaży. Dziś wszyscy mają dzień wolny od pracy, aby móc
przygotować się do Drożynek. Szłam wolnym krokiem, mijając ludzi. Gdy tylko
doszłam na plażę, podeszłam bliżej wody i usiadłam na piasku, do którego fale
jako tako jeszcze nie dopływały. W myślach obiecałam sobie, że jeśli Violet
zostanie wylosowana, zgłoszę się na trybuta. Ona jest za młoda i za słaba fizycznie
na wysłanie na arenę. Z trudem zabija ryby, a co dopiero ludzi…Nagle poczułam,
że ktoś z tyłu stuknął mnie w ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Luka. Jak
zawsze jego czarna czupryna była w nieładzie. Był już przebrany w strój na
Drożynki, tradycyjne białe spodnie i błękitna koszula, którą on najczęściej
nosił na wierzchu. Wskazałam mu głową miejsce obok. Posłusznie usiadł na
pisaku.
- Widzę, że ty też się boisz…
- Tak, szczególnie o Vi.
- Teraz wiesz jak ja się czuje od tych 2 lat.
- Tak…głupie uczucie…
Zapadła cisza. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Po
prostu siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w morze. Nagle Luke złapał mnie za
rękę.
- Obiecałem sobie, że jeśli Leo zostanie wylosowany to się
zgłoszę…w końcu my trenowaliśmy od dziecka oni nie…
- Ja też chce się zgłosić za Vi…
- Widzę, że mamy podobne plany – po raz pierwszy odkąd tutaj
siedzimy spojrzał się na mnie – będzie dobrze…
- Mam nadzieję – mocniej ścisnęłam go za rękę.
Nagle usłyszeliśmy donośny dzwonek zapowiadający, że do
Drożynek została godzina i wszyscy powinni udać się do domów. Wstaliśmy oboje i
stanęliśmy naprzeciwko siebie.
- Pomyślnych Igrzysk…- zaczął chłopak.
- I niech los Wam zawsze sprzyja – dokończyłam – już nie
mogę się doczekać, aby po raz kolejny usłyszeć piskliwy głos Leticii
wypowiadający te słowa.
Widać, że moje słowa rozbawiły Luka, bo zaczął chichotać.
- Musimy już wracać. Do zobaczenia. – pożegnałam się z nim i
ruszyłam w stronę domu.
Gdy tylko weszłam do środka, zauważyłam wiszącą na klamce od
szafy w holu, błękitną sukienkę z koronkową oprawą na ramionach i paskiem w
miejscu talii.
- Co to jest? – spytałam matki.
- Uznała, że jesteś już na tyle dorosła, aby móc ją założyć.
Miałam ją na moich pierwszych Drożynkach. Od tamtego czasu nikt jej nie
zakładał – odpowiedziała, spoglądając na mnie z troską w swych błękitnych
oczach.
Podbiegłam do niej i mocno ją uścisnęłam.
- Kocham Cię – szepnęłam.
W odpowiedzi cmoknęła mnie w policzek. Gdy się odsunęłam,
zauważyłam, że jej oczy się zaszkliły.
- Tylko nie płacz. To są takie same Drożynki jak poprzednie…
Tylko pokiwała głową. Wzięłam sukienkę i poszłam się
przebrać. Przeszłam przez pokój i weszłam do łazienki. Szybko oczyściłam ciało
z piasku i przebrałam się w sukienkę. Po raz pierwszy poczułam się pięknie.
Szkoda tylko, że w takim dniu…Zabrzmiał ostatni dzwonek, obwieszczający, że
wszyscy mają stawić się przy Pałacu
Sprawiedliwości. Trójką wyszłyśmy z domu. Chyba to ja najbardziej się
denerwowałam, bo w połowie drogi złapałam mocno jedną ręką matkę, a drugą Vi.
Obie się na mnie spojrzały, lecz ja zignorowałam to. Wreszcie doszłyśmy do
Pałacu. Matka musiała iść w inną stronę, szybko znalazła rodziców Luka i jego
drugiego młodszego brata. Za rok także on będzie brał udział w Drożynkach. Na
chwilę zatrzymałam Violet.
- Posłuchaj mnie, teraz ukłują cię w palec. Nie martw się to
nic nie boli, po prostu potrzebują twoją próbkę DNA. Będziemy musiały się
rozdzielić. Gdy tylko skończą z odciskiem dołączysz do reszty młodszych
dziewczynek. Dobrze?
- W końcu obiecałam ci, że będę silna. – odpowiedziała.
Ciągle podążałam wzrokiem za Vi. Szybko przeszłam przez
odcisk, nawet nie poczułam, gdy było już po. Tylko ja wyróżniałam się strojem
od innych. Szybko wzrokiem spotkałam Luka. Widocznie był tak samo zdenerwowany
jak ja, bo poszukiwał wzrokiem Leona. W końcu nasze spojrzenia się skrzyżowały.
Pokazałam mu kciuk górę na znak „wszystko będzie dobrze”. Pokiwał głową na znak
zgody i wskazał palcem na mnie, życząc tego samego. W końcu na scenę weszła
Leticia, w swoim połyskującym złotym kombinezonie i masą brokatu na twarzy, do
tego założyła czerwonokrwistą perukę. Powitała wszystkich swoim piskliwym
zbytnio entuzjastycznym tonem i zaczęła zapowiadać burmistrza, innych ważnych
ludzi oraz na końcu Finnicka. Jak zawsze jego wejściu towarzyszyły westchnienia
spragnionych miłości kobiet. Potem Leticia podała głos burmistrzowi, który przedstawił
swoją coroczną przemowę. Następnie kobieta przedstawiła nam film o tym ile
ludzi zabrała wojna, dlaczego odbywają się Głodowe Igrzyska.
- Uwielbiam ten film…jest taki – szuka słów – emocjonujący!!
Teraz przejdźmy do głównej części Drożynek! Jak zawsze damy mają pierwszeństwo!
Leticia podeszła do kuli z nazwiskami dziewcząt. Delikatnie
włożyła rękę do kuli i zaczęła mieszać kartki. Po chwili wyciągnęła jedną, a
moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Otworzyła ją i wypowiedziała nazwisko.
Tak ten...Dobranoc!! :* :D