niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 1

Hejka kochani!


W którymś z poprzednich postów pisałam, że pracuje nad niespodzianką dla Was. Otóż w dzieciństwie chyba przetestowałam wszystko :D od rysowania do pisania opowiadań. Miałam od tego długą przerwę, ale uznałam, że trzeba kiedyś do tego wrócić... a więc gdy ostatnio byłam w Górach Świętokrzyskich ta cała natura i widoki zainspirowały mnie i obiecałam mojej chrzestnej, że napisze o tej wycieczce opowiadanie. Oczywiście w opowiadaniu muszą być bohaterowie i moje dwie kochane przyjaciółki chętnie zgodziły się w nim wystąpić i właśnie dzisiejszego dnia zaczęłam, a zarazem skończyłam pisanie pierwszego rozdziału :D i akurat się złożyło, że dzisiejszego dnia także liczba wyświetleń minęła 200 i za to Wam gorąco dziękuje!!!
A teraz rozdział 1:


Rozdział number 1


Pomysł, wspomnienia i wakacje...

Był już  ranek. Przez zasłony wpadały promienie słoneczne. Pokręciłam się  trochę na łóżku, ale uznałam, że i tak już  nie  zasnę więc wstałam. Podeszłam do okna i odsłoniłam zasłony. Ujrzałam to co zawsze błękitny ocean i ludzi na spacerach z psami po plaży. Otóż mieszkałam w domku jednorodzinnym w San Diego. Nie powiedziałabym, że jesteśmy „obrzydliwie” bogaci, że mieszkamy nad oceanem po prostu moja mama dostała dom w spadku po babci. Niestety nigdy jej nie poznałam, chociaż chciałam, ale rodzice zawsze znajdywali jakąś wymówkę żeby jej nie odwiedzić. Nie znałam powodu ich zachowania, ale nie chciałam wnikać... Nagle do pokoju wbiegł mój mały brat Ivan:
- Melody!! Zaraz śniadanie!! – powiedział skacząc po moim łóżku.
-Dobrze, a teraz złaź z tego!! – krzyknęłam próbując go złapać. Udało mi się go dorwać i wyrzucić z pokoju. „Ach ten dzieciak” – pomyślałam. Następnie weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w moje ulubione  turkusowe  shorty i bluzkę w kropki. Zeszłam po schodach i zajęłam miejsce przy stole naprzeciwko mojego taty. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech, to był nasz znak na powitanie. Gdy mama chciała mu nałożyć naleśniki, oczywiście nie było widać jego talerza, ponieważ był pod stertą projektów. Mój tata był architektem. Gdy tylko dostanie zlecenie oddaje się mu całkowicie .
-Andrew, czy byłbyś  tak uprzejmy i posprzątał te papiery? – zapytała mama z oburzeniem.
-Och! Przepraszam kochanie, po prostu to zlecenie jest dla mnie bardzo ważne…
-Rozumiem, ale może na chwilę  o nim zapomnij i zjedz z nami śniadanie jak na normalnego człowieka przystało.
Wstał i zaczął zbierać swoje rzeczy.
-Poczekaj! Pomogę Ci! – krzyknęłam i wstałam od stołu. Razem pozbieraliśmy wszystko i zanieśliśmy do gabinetu taty, następnie wróciliśmy i zajęliśmy z powrotem nasze miejsca.
-Dziękuje za pomoc Melody. – powiedział
-Nie ma za co! – odrzekłam z uśmiechem.
W końcu wszyscy siedzieliśmy przy stole. Oczywiście mój brat zjadł najwięcej naleśników, a nawet zaczął podjadać moje! Moja mama na szczęście go uspokoiła i kazała wyjść z Laylą na spacer. Szybko odszedł od stołu i wyszedł przez drzwi prowadzące na taras. Popatrzyłam trochę jak odchodzi, aż zniknął mi z oczu.
-A Melody zapomniałam Ci powiedzieć, że Angelique dzwoniła gdy spałaś kazała ci przekazać, że przyjdzie o 12. – powiedziała mama kierując wzrok na mnie.
-Ok, a która jest teraz godzina? – spytałam.
-11:50.
Szybko odeszłam od stołu, podziękowałam i poszłam do pokoju się przygotować. Wzięłam moją żółtą torebkę i zapakowałam do niej telefon i  klucze. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół i zobaczyłam Angelique. Uściskałyśmy się na powitanie. Jak zawsze wyglądała ślicznie. Jej blond włosy tym razem były upięte w kok. Miała na sobie swój ulubiony sweterek z czarnym serduszkiem, czarne shorty i swoje białe Conversy.
-No hej! Gotowa? – spytała z radością w swych złotych oczach.
-Tak chodźmy! – odpowiedziałam.
Szybko pożegnałam się  z mamą  i tatą, a następnie wyszłam z Angi. Szłyśmy jakieś 5 minut, aż straciłam z oczu mój dom.
-A więc o co chodzi? – spytałam.
-Wiesz…wczoraj było zakończenie roku i pomyślałam, że mogłybyśmy wybrać się razem naszą paczką do Rexburg’a w Idaho. W końcu Jason ma tam rodzinę. Moglibyśmy odwiedzić także Park Narodowy Yellowstone, który zawsze chciałaś zobaczyć…
-Z chęcią, a kto dokładnie by jechał?- spytałam
-Ty, ja, Nathalie, Jason, Josh, Milly, Noah i twój Ethan – powiedziała puszczając do mnie oko.
-Już nie mój…
-Jak to?! Przecież była z Was tak ładna para… - powiedziała już poważniejszym tonem.
-Zdarza się…
-Ale co się stało?
-Różnica zdań, cóż… tak już bywa – westchnęłam.
-To chcesz, żeby pojechał z nami? – spytała.
-Może jechać…to, że się rozstaliśmy nie oznacza, że nie jesteśmy przyjaciółmi.
Zrobiłyśmy kółko i doszłyśmy z powrotem do mojego domu.
-Ok, to spytaj się rodziców i zadzwoń jeśli by się zgodzili. – powiedziała moja przyjaciółka.
-Okey – odpowiedziałam i uściskałam Angi na pożegnanie.
Gdy weszłam do domu pobiegłam prosto do mojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i…rozpłakałam
się.

Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;*
~CytrynowaJQ

PS Rysunek do pierwszego rozdziału postaram się dodać w następnym poście.


3 komentarze:

  1. Ciekawie się zapowiada... ;P Czekam na następne rozdziały ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. :) dzięki za tak śliczny opis :)
    Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  3. OOO robi się ciekawie ;) nie mogę się doczekać kolejnych części :*

    OdpowiedzUsuń