Hejka kochani!
W którymś z poprzednich postów pisałam, że pracuje nad niespodzianką dla Was. Otóż w dzieciństwie chyba przetestowałam wszystko :D od rysowania do pisania opowiadań. Miałam od tego długą przerwę, ale uznałam, że trzeba kiedyś do tego wrócić... a więc gdy ostatnio byłam w Górach Świętokrzyskich ta cała natura i widoki zainspirowały mnie i obiecałam mojej chrzestnej, że napisze o tej wycieczce opowiadanie. Oczywiście w opowiadaniu muszą być bohaterowie i moje dwie kochane przyjaciółki chętnie zgodziły się w nim wystąpić i właśnie dzisiejszego dnia zaczęłam, a zarazem skończyłam pisanie pierwszego rozdziału :D i akurat się złożyło, że dzisiejszego dnia także liczba wyświetleń minęła 200 i za to Wam gorąco dziękuje!!!
A teraz rozdział 1:
Rozdział number 1
Pomysł, wspomnienia i wakacje...
Był już ranek.
Przez zasłony wpadały promienie słoneczne. Pokręciłam się trochę na łóżku, ale uznałam, że i tak
już nie
zasnę więc wstałam. Podeszłam do okna i odsłoniłam zasłony. Ujrzałam to
co zawsze błękitny ocean i ludzi na spacerach z psami po plaży. Otóż mieszkałam
w domku jednorodzinnym w San Diego. Nie powiedziałabym, że jesteśmy
„obrzydliwie” bogaci, że mieszkamy nad oceanem po prostu moja mama dostała dom
w spadku po babci. Niestety nigdy jej nie poznałam, chociaż chciałam, ale
rodzice zawsze znajdywali jakąś wymówkę żeby jej nie odwiedzić. Nie znałam
powodu ich zachowania, ale nie chciałam wnikać... Nagle do pokoju wbiegł mój
mały brat Ivan:
- Melody!! Zaraz śniadanie!! – powiedział skacząc po moim
łóżku.
-Dobrze, a teraz złaź z tego!! – krzyknęłam próbując go
złapać. Udało mi się go dorwać i wyrzucić z pokoju. „Ach ten dzieciak” –
pomyślałam. Następnie weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się
w moje ulubione turkusowe shorty i bluzkę w kropki. Zeszłam po schodach
i zajęłam miejsce przy stole naprzeciwko mojego taty. Uśmiechnął się do mnie, a
ja odwzajemniłam uśmiech, to był nasz znak na powitanie. Gdy mama chciała mu
nałożyć naleśniki, oczywiście nie było widać jego talerza, ponieważ był pod
stertą projektów. Mój tata był architektem. Gdy tylko dostanie zlecenie oddaje
się mu całkowicie .
-Andrew, czy byłbyś
tak uprzejmy i posprzątał te papiery? – zapytała mama z oburzeniem.
-Och! Przepraszam kochanie, po prostu to zlecenie jest
dla mnie bardzo ważne…
-Rozumiem, ale może na chwilę o nim zapomnij i zjedz z nami śniadanie jak na
normalnego człowieka przystało.
Wstał i zaczął zbierać swoje rzeczy.
-Poczekaj! Pomogę Ci! – krzyknęłam i wstałam od stołu.
Razem pozbieraliśmy wszystko i zanieśliśmy do gabinetu taty, następnie
wróciliśmy i zajęliśmy z powrotem nasze miejsca.
-Dziękuje za pomoc Melody. – powiedział
-Nie ma za co! – odrzekłam z uśmiechem.
W końcu wszyscy siedzieliśmy przy stole. Oczywiście mój
brat zjadł najwięcej naleśników, a nawet zaczął podjadać moje! Moja mama na
szczęście go uspokoiła i kazała wyjść z Laylą na spacer. Szybko odszedł od
stołu i wyszedł przez drzwi prowadzące na taras. Popatrzyłam trochę jak
odchodzi, aż zniknął mi z oczu.
-A Melody zapomniałam Ci powiedzieć, że Angelique
dzwoniła gdy spałaś kazała ci przekazać, że przyjdzie o 12. – powiedziała mama
kierując wzrok na mnie.
-Ok, a która jest teraz godzina? – spytałam.
-11:50.
Szybko odeszłam od stołu, podziękowałam i poszłam do
pokoju się przygotować. Wzięłam moją żółtą torebkę i zapakowałam do niej
telefon i klucze. Po chwili usłyszałam
dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół i zobaczyłam Angelique. Uściskałyśmy się na
powitanie. Jak zawsze wyglądała ślicznie. Jej blond włosy tym razem były upięte
w kok. Miała na sobie swój ulubiony sweterek z czarnym serduszkiem, czarne shorty
i swoje białe Conversy.
-No hej! Gotowa? – spytała z radością w swych złotych
oczach.
-Tak chodźmy! – odpowiedziałam.
Szybko pożegnałam się
z mamą i tatą, a następnie
wyszłam z Angi. Szłyśmy jakieś 5 minut, aż straciłam z oczu mój dom.
-A więc o co chodzi? – spytałam.
-Wiesz…wczoraj było zakończenie roku i pomyślałam, że mogłybyśmy
wybrać się razem naszą paczką do Rexburg’a w Idaho. W końcu Jason ma tam
rodzinę. Moglibyśmy odwiedzić także Park Narodowy Yellowstone, który zawsze
chciałaś zobaczyć…
-Z chęcią, a kto dokładnie by jechał?- spytałam
-Ty, ja, Nathalie, Jason, Josh, Milly, Noah i twój Ethan
– powiedziała puszczając do mnie oko.
-Już nie mój…
-Jak to?! Przecież była z Was tak ładna para… -
powiedziała już poważniejszym tonem.
-Zdarza się…
-Ale co się stało?
-Różnica zdań, cóż… tak już bywa – westchnęłam.
-To chcesz, żeby pojechał z nami? – spytała.
-Może jechać…to, że się rozstaliśmy nie oznacza, że nie
jesteśmy przyjaciółmi.
Zrobiłyśmy kółko i doszłyśmy z powrotem do mojego domu.
-Ok, to spytaj się rodziców i zadzwoń jeśli by się
zgodzili. – powiedziała moja przyjaciółka.
-Okey – odpowiedziałam i uściskałam Angi na pożegnanie.
Gdy weszłam do domu pobiegłam prosto do mojego pokoju,
rzuciłam się na łóżko i…rozpłakałam się.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;*
~CytrynowaJQ
PS Rysunek do pierwszego rozdziału postaram się dodać w następnym poście.
Ciekawie się zapowiada... ;P Czekam na następne rozdziały ♥♥♥
OdpowiedzUsuń:) dzięki za tak śliczny opis :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały
OOO robi się ciekawie ;) nie mogę się doczekać kolejnych części :*
OdpowiedzUsuń