piątek, 6 grudnia 2013

Igrzyska 2

Siemka!



Nie będę przedłużać wstępu, tylko od razu zapraszam do przeczytania i komentowania 2 rozdziału Igrzysk :)



- Natasha Ledger! –krzyknęła entuzjastycznie kobieta.
Zamurowało mnie…Wszyscy patrzyli się na moją osobę. Niektórzy ze współczuciem, inni z radością, że będą mieli co oglądać i komu kibicować w tym roku. Mój wzrok mimowolnie spoczął na Finnicku, do którego widocznie dopiero docierały słowa Leticii, bo patrzył błędnym wzrokiem w przestrzeń. U Luka także nie znalazłam cząstki współczucia i wiadomości, że będzie dobrze. Miał opuszczoną głowę, a jego wzrok był wbity w ziemię.
- Gdzie jesteś słodziutka!? Nie wstydź się i wyjdź do nas! – ponaglała kapitolońska kobieta.
Tłum wokół mnie rozsunął się. Podążyłam ścieżką, którą odsłonili mi ludzie. Gdy tylko pojawiłam się na głównej alejce, Strażnicy Pokoju złapali mnie za ramiona.
- Tasha!! - usłyszałam piskliwy głos Vi – Tasha!!
Zatrzymałam się. Nie zważając na Strażników podbiegłam do siostry.
- Nic mi nie będzie słyszysz? - szepnęłam – wszystko będzie dobrze, tak? Pamiętasz co ci powiedziałam, masz być silna rozumiesz? A teraz idź znajdź mamę, zobaczymy się później – powiedziałam i pocałowałam ją w policzek, zanim Strażnicy mnie od niej nie odciągnęli. Ostrożnie weszłam po schodach. Leticia już czekała z wyciągniętą ręką i radością w swych brązowych oczach. Gdy tak stałam, po raz pierwszy w życiu poczułam się słaba i bezbronna. Przypomniałam sobie wtedy słowa ojca, aby zawsze stawiać czoło przeciwnością i od razu zmieniłam postawę. Wysoko podniosłam dotychczas opuszczoną głowę wyprostowałam plecy i wyparłam pierś do przodu na znak odwagi.
- Zgaduję, że to była twoja młodsza siostra? - spytała – Urocza.
- Tak, zgadza się.
- Dobrze, skoro mamy już trybutkę nadszedł czas na wylosowanie tegorocznego trybuta! – powiedziała do mikrofonu, a następnie podeszła do kuli z nazwiskami chłopców. Wyciągnęła karteczkę, lecz zanim zdążyła ją otworzyć, usłyszałam głos Luka.
- Zgłaszam się na trybuta! - krzyknął, a wszyscy obrócili się w jego stronę.
Oczy mi się zaszkliły. Co on robi? - pomyślałam.
- Cóż widzę, że tegoroczne Drożynki należą do najbardziej zaskakujących – powiedziała Leticia – Prosimy na scenę chłopcze!
Luke przedarł się przez tłum i tak jak mnie odprowadzili go Strażnicy Pokoju. Spokojnie wszedł po schodach i stanął obok kobiety.
- Jak się nazywasz? - spytała radośnie.
- Luke Craven
- Teraz proszę kochani podajcie sobie ręce. W końcu musi zaistnieć między wami cząstka przyjaźni, chociaż dla publiczności - zachęciła
Odwróciliśmy się ku sobie. Luke pierwszy wyciągnął rękę. Nie chciałam mu jej podawać...byłam zła, że się zgłosił, nawet nie wiedział kto został wylosowany...Po krótkiej chwili w końcu uścisnęłam jego dłoń.
- Wspaniale! - złapała nas za ręce i je podniosła – Panie i panowie oto nasi tegoroczni trybuci, którzy będą reprezentować dystrykt 4 na 69. Głodowych Igrzyskach!! Natasha Ledger i Luke Craven!! - krzyknęła i opuściła nasze ręce – Pomyślnych Igrzysk i niech los wam zawsze sprzyja!
Rozbrzmiały oklaski, a Leticia kazała nam się ukłonić przed zejściem ze sceny. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku Pałacu Sprawiedliwości, Strażnicy zaprowadzili nas do oddzielnych pokoi, w których nasi najbliżsi będą mogli się z nami pożegnać. Pokój nie był duży. Małe okiennice, przyozdobione białymi zasłonami. Ogólnie cały pokój był pomalowany na biało. Nawet podłoga była wyłożona lekko kremowymi kafelkami. Jedynie kolorem wyróżniał się stolik i obok niego drewniane krzesło, na którym siedziałam. Czekałam jakieś 10 minut zanim drzwi się otworzyły, a w nich stanęły Vi i moja matka.
- Macie 3 minuty – powiedział Strażnik.
Wstałam z krzesła i mocno przytuliłam obie. Poczułam wilgoć od matczynych łez na ramieniu. Puściłam je i skupiłam się na matce. Mocno złapałam ją za ręce.
- Nie płacz, słyszysz? Nic mi nie będzie...wrócę, postaram się wrócić, przeżyć rozumiesz?
Pokiwała tylko głową, lecz nadal mała łzy w oczach. Kucnęłam przy Violet.
- Nie wiem co mam ci jeszcze powiedzieć... - powiedziałam patrząc jej w oczy
- Chce tylko, abyś mi obiecała, że wrócisz...- odpowiedziała swym dziecięcym głosem, którym mówiła tylko w sytuacjach kiedy miała się załamać.
- Obiecuję... - mocną ją uściskałam.
Po chwili matka także się dołączyła i kucałyśmy tak do czasu, aż nie musiały wyjść.
- Kocham Was – powiedziałam gdy wychodziły. Nie wiem czy to jeszcze usłyszały, ale miałam nadzieje, że tak.
Po chwili drzwi ponownie się otworzyły i zobaczyłam w nich Leona, brata Luka. Szybko podszedł do mnie i przytulił się do mnie.
- Wiem, że zgłosił się dla ciebie...- szepnął.
- Co? - odsunęłam go od siebie - Dla mnie? Luke zgłosił się dla mnie? Dlaczego? - spytałam.
Nic nie odpowiedział, tylko opuścił pokój, zostawiając mnie z pytaniem bez odpowiedzi: Dlaczego?
Czas pożegnań już się skończył. Razem z Lukiem wsiedliśmy do samochodu z Leticią, który miał nas zawieźć na peron. Podróż nie trwała długo, lecz uznałam, że mam już dość głosu tej kobiety. Przez całą drogę opowiadała nam jak to jest w Kapitolu, jak mamy się zachować i uprzedziła nas, że cała rozpiskę następnych 2-óch dni przedstawi nam później. Szybko przeszliśmy z samochodu do pociągu. Wyglądał wspaniałe od wewnątrz jak i od zewnątrz. W końcu to nowoczesna, kapitolońska technologia. Leticia oprowadziła nas po pociągu, pokazała gdzie znajdują się nasze sypialnie, aż w końcu dotarliśmy do jadalni. Nigdy nie widziałam takiej masy jedzenia na jednym stole. Od małych, smażonych jagnięcych kiełbasek na przystawkę po waniliowy pudding z wiśnią na deser.
- Jedzcie ile chcecie – powiedziała kobieta – wszystko jest do waszej dyspozycji. W tym czasie ja pójdę po Finnicka. Zapewne jest w swoim pokoju.
Jak tylko Leticia wyszła, Luke podszedł do szwedzkiego stołu i zaczął nakładać jedzenie, aż mu spadało z talerza. Nie głodowaliśmy w Czwórce, lecz najwyraźniej ilość jedzenia w pociągu skłoniła go do nakładania sobie wszystkiego po trochu. Podeszłam do niego.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego się zgłosiłeś? - spytała bez owijania w bawełnę.
- A nie mogłem? Miałem takie prawo.
- Co się z tobą dzieje? Tuż przed Drożynkami mówiłeś, że się boisz, że zgłosisz się tylko jeśli zostanie wylosowany Leo...A co zrobiłeś?! Nawet nie wiedziałeś kto został wybrany, a się zgłosiłeś! - zaczęłam krzyczeć – Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego chcesz iść na pewną śmierć Luke?! - złapałam go za ramie i odwróciłam w moją stronę, aby spojrzeć mu w oczy – Dlaczego? - warknęłam.
- Puść mnie! - wycedził przez zęby – To była moja decyzja więc się w nią nie mieszaj...- wyszarpnął ramię z mojego uścisku, zabrał talerz i usiadł przy stole.
Co się z nim dzieje? - pomyślałam – to nie jest ten sam spokojny Luke, którego znałam przed tegorocznymi Drożynkami... Usiadłam naprzeciwko niego przy stole. Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwało wejście Finnicka z Leticią. Finnick zajął miejsce obok Luka, a Leticia usiadła obok mnie.
- Okej, widzę, że nastroje nie dopisują...- powiedział Finn – może chcecie coś na osłodę dnia? - podniósł wieczko porcelanowego pojemniczka i wyjął z niej kilka kostek cukru – Chcecie?
Leticia i ja podziękowałyśmy, ale Luke wziął jedną z wpakował do buzi pełnej jedzenia z talerza. Szczerze wątpię, że słodycz kostki przebiła smak innych potrwa znajdujących się w środku.
- Na pewno nie chcesz? - spytał Finnick nadal trzymający jedną kostkę w palcach – Cukru nigdy za wiele – uśmiechnął się.
- Jak będę chciała to na pewno się do ciebie zgłoszę – odpowiedziałam z ironicznym uśmiechem.
- Obiecałam, że przedstawię wam rozkład jutrzejszego dnia – wtrąciła Leticia i wyciągnęła swój mały, złoty notesik – o 8 jest śniadanie, potem macie czas wolny, obiad jest o 15, potem będziecie mogli na osobności porozmawiać z waszym mentorem, następnie kolacja jest o 19, a po niej znów macie wolne. Plan na następny dzień przedstawię wam jutro na kolacji, a...
- Czy mogłabyś podać mi ten dzbanek wody? Chyba się przejadłem – wtrącił się Luke.
Widocznie jego wypowiedź rozbawiła Finnicka, bo zaczął się śmiać. Leticia, tylko spiorunowała obydwu wzrokiem i z wyrzutem, lecz zachowanym wdziękiem podała dzbanek Lukowi.
- Ach! Przez was straciłam wątek! – krzyknęła po chwili swym piskliwym głosikiem i wstała od stołu – Będę musiała podszkolić twoje maniery chłopcze – spojrzała na Luke, a Finn znów zaczął się śmiać – ciebie też się to dotyczy! - powiedziała i wyszła z pomieszczenia.
- Jak zawsze... – powiedział dalej rozbawiony Finnick – ja też już muszę wracać do pokoju. Widzimy się na kolacji – uśmiechnął się tylko i wyszedł z pomieszczenia.

Znów zostaliśmy sami...ja i Luke.



Bye! :*

2 komentarze:

  1. swietne! podoba mi sie postac Luka i Finna :) zycze weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Extra... Chyba przeczytam oryginalne Igrzyska *o* Melody Sweetaśna ;*

    OdpowiedzUsuń