Siemka!
Nie będę przedłużać wstępu, tylko od razu zapraszam do przeczytania i komentowania 2 rozdziału Igrzysk :)
- Natasha Ledger! –krzyknęła
entuzjastycznie kobieta.
Zamurowało mnie…Wszyscy patrzyli się
na moją osobę. Niektórzy ze współczuciem, inni z radością, że
będą mieli co oglądać i komu kibicować w tym roku. Mój wzrok
mimowolnie spoczął na Finnicku, do którego widocznie dopiero
docierały słowa Leticii, bo patrzył błędnym wzrokiem w
przestrzeń. U Luka także nie znalazłam cząstki współczucia i
wiadomości, że będzie dobrze. Miał opuszczoną głowę, a jego
wzrok był wbity w ziemię.
- Gdzie jesteś słodziutka!? Nie
wstydź się i wyjdź do nas! – ponaglała kapitolońska kobieta.
Tłum wokół mnie rozsunął się.
Podążyłam ścieżką, którą odsłonili mi ludzie. Gdy tylko
pojawiłam się na głównej alejce, Strażnicy Pokoju złapali mnie
za ramiona.
- Tasha!! - usłyszałam piskliwy głos
Vi – Tasha!!
Zatrzymałam się. Nie zważając na
Strażników podbiegłam do siostry.
- Nic mi nie będzie słyszysz? -
szepnęłam – wszystko będzie dobrze, tak? Pamiętasz co ci
powiedziałam, masz być silna rozumiesz? A teraz idź znajdź mamę,
zobaczymy się później – powiedziałam i pocałowałam ją w
policzek, zanim Strażnicy mnie od niej nie odciągnęli. Ostrożnie
weszłam po schodach. Leticia już czekała z wyciągniętą ręką i
radością w swych brązowych oczach. Gdy tak stałam, po raz
pierwszy w życiu poczułam się słaba i bezbronna. Przypomniałam
sobie wtedy słowa ojca, aby zawsze stawiać czoło przeciwnością i
od razu zmieniłam postawę. Wysoko podniosłam dotychczas opuszczoną
głowę wyprostowałam plecy i wyparłam pierś do przodu na znak
odwagi.
- Zgaduję, że to była twoja młodsza
siostra? - spytała – Urocza.
- Tak, zgadza się.
- Dobrze, skoro mamy już trybutkę
nadszedł czas na wylosowanie tegorocznego trybuta! – powiedziała
do mikrofonu, a następnie podeszła do kuli z nazwiskami chłopców.
Wyciągnęła karteczkę, lecz zanim zdążyła ją otworzyć,
usłyszałam głos Luka.
- Zgłaszam się na trybuta! -
krzyknął, a wszyscy obrócili się w jego stronę.
Oczy mi się zaszkliły. Co on robi? -
pomyślałam.
- Cóż widzę, że tegoroczne Drożynki
należą do najbardziej zaskakujących – powiedziała Leticia –
Prosimy na scenę chłopcze!
Luke przedarł się przez tłum i tak
jak mnie odprowadzili go Strażnicy Pokoju. Spokojnie wszedł po
schodach i stanął obok kobiety.
- Jak się nazywasz? - spytała
radośnie.
- Luke Craven
- Teraz proszę kochani podajcie sobie
ręce. W końcu musi zaistnieć między wami cząstka przyjaźni,
chociaż dla publiczności - zachęciła
Odwróciliśmy się ku sobie. Luke
pierwszy wyciągnął rękę. Nie chciałam mu jej podawać...byłam
zła, że się zgłosił, nawet nie wiedział kto został
wylosowany...Po krótkiej chwili w końcu uścisnęłam jego dłoń.
- Wspaniale! - złapała nas za ręce i
je podniosła – Panie i panowie oto nasi tegoroczni trybuci, którzy
będą reprezentować dystrykt 4 na 69. Głodowych Igrzyskach!!
Natasha Ledger i Luke Craven!! - krzyknęła i opuściła nasze ręce
– Pomyślnych Igrzysk i niech los wam zawsze sprzyja!
Rozbrzmiały oklaski, a Leticia kazała
nam się ukłonić przed zejściem ze sceny. Gdy tylko znaleźliśmy
się w środku Pałacu Sprawiedliwości, Strażnicy zaprowadzili nas
do oddzielnych pokoi, w których nasi najbliżsi będą mogli się z
nami pożegnać. Pokój nie był duży. Małe okiennice,
przyozdobione białymi zasłonami. Ogólnie cały pokój był
pomalowany na biało. Nawet podłoga była wyłożona lekko kremowymi
kafelkami. Jedynie kolorem wyróżniał się stolik i obok niego
drewniane krzesło, na którym siedziałam. Czekałam jakieś 10
minut zanim drzwi się otworzyły, a w nich stanęły Vi i moja
matka.
- Macie 3 minuty – powiedział
Strażnik.
Wstałam z krzesła i mocno przytuliłam
obie. Poczułam wilgoć od matczynych łez na ramieniu. Puściłam je
i skupiłam się na matce. Mocno złapałam ją za ręce.
- Nie płacz, słyszysz? Nic mi nie
będzie...wrócę, postaram się wrócić, przeżyć rozumiesz?
Pokiwała tylko głową, lecz nadal
mała łzy w oczach. Kucnęłam przy Violet.
- Nie wiem co mam ci jeszcze
powiedzieć... - powiedziałam patrząc jej w oczy
- Chce tylko, abyś mi obiecała, że
wrócisz...- odpowiedziała swym dziecięcym głosem, którym mówiła
tylko w sytuacjach kiedy miała się załamać.
- Obiecuję... - mocną ją uściskałam.
Po chwili matka także się dołączyła
i kucałyśmy tak do czasu, aż nie musiały wyjść.
- Kocham Was – powiedziałam gdy
wychodziły. Nie wiem czy to jeszcze usłyszały, ale miałam
nadzieje, że tak.
Po chwili drzwi ponownie się otworzyły
i zobaczyłam w nich Leona, brata Luka. Szybko podszedł do mnie i
przytulił się do mnie.
- Wiem, że zgłosił się dla
ciebie...- szepnął.
- Co? - odsunęłam go od siebie - Dla
mnie? Luke zgłosił się dla mnie? Dlaczego? - spytałam.
Nic nie odpowiedział, tylko opuścił
pokój, zostawiając mnie z pytaniem bez odpowiedzi: Dlaczego?
Czas pożegnań już się skończył.
Razem z Lukiem wsiedliśmy do samochodu z Leticią, który miał nas
zawieźć na peron. Podróż nie trwała długo, lecz uznałam, że
mam już dość głosu tej kobiety. Przez całą drogę opowiadała
nam jak to jest w Kapitolu, jak mamy się zachować i uprzedziła
nas, że cała rozpiskę następnych 2-óch dni przedstawi nam
później. Szybko przeszliśmy z samochodu do pociągu. Wyglądał
wspaniałe od wewnątrz jak i od zewnątrz. W końcu to nowoczesna,
kapitolońska technologia. Leticia oprowadziła nas po pociągu,
pokazała gdzie znajdują się nasze sypialnie, aż w końcu
dotarliśmy do jadalni. Nigdy nie widziałam takiej masy jedzenia na
jednym stole. Od małych, smażonych jagnięcych kiełbasek na
przystawkę po waniliowy pudding z wiśnią na deser.
- Jedzcie ile chcecie – powiedziała
kobieta – wszystko jest do waszej dyspozycji. W tym czasie ja pójdę
po Finnicka. Zapewne jest w swoim pokoju.
Jak tylko Leticia wyszła, Luke
podszedł do szwedzkiego stołu i zaczął nakładać jedzenie, aż
mu spadało z talerza. Nie głodowaliśmy w Czwórce, lecz
najwyraźniej ilość jedzenia w pociągu skłoniła go do nakładania
sobie wszystkiego po trochu. Podeszłam do niego.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego się
zgłosiłeś? - spytała bez owijania w bawełnę.
- A nie mogłem? Miałem takie prawo.
- Co się z tobą dzieje? Tuż przed
Drożynkami mówiłeś, że się boisz, że zgłosisz się tylko
jeśli zostanie wylosowany Leo...A co zrobiłeś?! Nawet nie
wiedziałeś kto został wybrany, a się zgłosiłeś! - zaczęłam
krzyczeć – Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego chcesz iść na pewną
śmierć Luke?! - złapałam go za ramie i odwróciłam w moją
stronę, aby spojrzeć mu w oczy – Dlaczego? - warknęłam.
- Puść mnie! - wycedził przez zęby
– To była moja decyzja więc się w nią nie mieszaj...-
wyszarpnął ramię z mojego uścisku, zabrał talerz i usiadł przy
stole.
Co się z nim dzieje? - pomyślałam –
to nie jest ten sam spokojny Luke, którego znałam przed
tegorocznymi Drożynkami... Usiadłam naprzeciwko niego przy stole.
Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwało wejście Finnicka z
Leticią. Finnick zajął miejsce obok Luka, a Leticia usiadła obok
mnie.
- Okej, widzę, że nastroje nie
dopisują...- powiedział Finn – może chcecie coś na osłodę
dnia? - podniósł wieczko porcelanowego pojemniczka i wyjął z niej
kilka kostek cukru – Chcecie?
Leticia i ja podziękowałyśmy, ale
Luke wziął jedną z wpakował do buzi pełnej jedzenia z talerza.
Szczerze wątpię, że słodycz kostki przebiła smak innych potrwa
znajdujących się w środku.
- Na pewno nie chcesz? - spytał
Finnick nadal trzymający jedną kostkę w palcach – Cukru nigdy za
wiele – uśmiechnął się.
- Jak będę chciała to na pewno się
do ciebie zgłoszę – odpowiedziałam z ironicznym uśmiechem.
- Obiecałam, że przedstawię wam
rozkład jutrzejszego dnia – wtrąciła Leticia i wyciągnęła
swój mały, złoty notesik – o 8 jest śniadanie, potem macie
czas wolny, obiad jest o 15, potem będziecie mogli na osobności
porozmawiać z waszym mentorem, następnie kolacja jest o 19, a po
niej znów macie wolne. Plan na następny dzień przedstawię wam
jutro na kolacji, a...
- Czy mogłabyś podać mi ten dzbanek
wody? Chyba się przejadłem – wtrącił się Luke.
Widocznie jego wypowiedź rozbawiła
Finnicka, bo zaczął się śmiać. Leticia, tylko spiorunowała
obydwu wzrokiem i z wyrzutem, lecz zachowanym wdziękiem podała
dzbanek Lukowi.
- Ach! Przez was straciłam wątek! –
krzyknęła po chwili swym piskliwym głosikiem i wstała od stołu –
Będę musiała podszkolić twoje maniery chłopcze – spojrzała na
Luke, a Finn znów zaczął się śmiać – ciebie też się to
dotyczy! - powiedziała i wyszła z pomieszczenia.
- Jak zawsze... – powiedział dalej
rozbawiony Finnick – ja też już muszę wracać do pokoju. Widzimy
się na kolacji – uśmiechnął się tylko i wyszedł z
pomieszczenia.
Znów zostaliśmy sami...ja i Luke.
Bye! :*
swietne! podoba mi sie postac Luka i Finna :) zycze weny!
OdpowiedzUsuńExtra... Chyba przeczytam oryginalne Igrzyska *o* Melody Sweetaśna ;*
OdpowiedzUsuń