Hejka!
Tak jest paca wre! :) Choruje i nie mam co robić w domu, więc pisze rozdziały ;p Nie przeciagam dlużej, bo mi bateria w laptopie siada...musze dzielić jedną ladowarkę z bratem :/ udręka... Zapraszam do komentowania. Miłej lektury xD
Panowała grobowa cisza. Jedyny odgłos
wydawały koła pociągu jadące po szynach. Wpatrywałam się w
pusty talerz przed sobą byle nie spojrzeć Luke'owi w oczy. Nie
chciałam się z nim kolejny raz kłócić, ale chciałam wiedzieć
czy to co powiedział jego brat było prawdą. Podniosłam głowę i
spojrzałam na niego. Siedział oparty łokciami o stół ze wzrokiem
wpatrzonym w półmisek, w którym jeszcze jakiś czas temu
znajdowała się zupa bananowa przyprawiona odrobiną cynamonu i
kardamonu. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, gdy Luke zaczął:
- Przepraszam. – szepnął –
Przepraszam...- powiedział głośniej, podniósł głowę i spojrzał
na mnie swoimi ciemnoniebieskimi oczami – nie chciałem na ciebie
wcześniej nakrzyczeć. Po prostu są rzeczy, których nie
zrozumiesz...
- Na przykład to, czemu zgłosiłeś
się na rychłą śmierć?
- Dokładnie.
- Czyli uważasz, że jestem głupia i
nic nie rozumiem?
- Wcale tak nie uważam, źle to
odebrałaś....- wzdychnął i otarł twarz dłońmi – powiem to
inaczej: są rzeczy, o których nie możesz wiedzieć.
- Czyli masz przede mną sekrety? -
czułam, że zaczynam się w środku gotować ze złości.
- Tak – odpowiedział spokojnie.
On...chłopak z którym dzieliłam
swoje dzieciństwo, który wiedział o mnie wszystko a ja o nim,
zaczął mieć przede mną sekrety...Sekrety, które były dla mnie
odpowiedzią na nurtujące pytanie: Dlaczego to zrobił? Nie chciałam
przed nim wybuchnąć więc wstałam od stołu i udałam się do
sypialni. Przeszłam parę wagonów zanim do niej dotarłam. Była
przestrzenna. Duże dwuosobowe łóżko stało obok wielkiego okna,
dzięki któremu mogłam podziwiać otoczenie, które co chwila się
zmieniało. Po obu stronach łóżka znajdowały się szafki nocne.
Na jednej z nich stał czerwony wazon. Złapałam go i rzuciłam o
ścianę. Rozbił się na małe błyszczące odłamki. Szybko
zaczęłam je zbierać. Gdy miałam już garść w ręce podeszłam
do kosza. Nawet nie zauważyłam jak mocno ścisnęłam odłamki, aż
pokaleczyłam sobie dłoń. Chwyciłam pudełko z chusteczkami i
wyciągnęłam kilka, owijając jako tako dłoń. Nagle usłyszałam
pukanie do drzwi.
- Natasha! - krzyknął Finnick – co
się stało?!
- Nic – nerwowo odkrzyknęłam.
- Usłyszałem odgłos rozbijanego
szła. Otwórz te drzwi! - zdenerwował się.
Chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi i
otworzyłam je zdrową ręką. Ujrzałam go w samych spodniach. Teraz
wiem jaki jest jego ulubiony strój domowy. Finnck szybkim krokiem
wszedł do pokoju. Spojrzał na stłuczone szkło na podłodze.
- Co ty zrobiłaś? - spytał.
- Nie podobał mi się jego kolor...
- Kształt i kolor twojej dłoni też
ci się nie podobał? - spytał i złapał mnie za ranną dłoń –
chodź mam w pokoju apteczkę.
Kiwnęłam głową i wyszłam za
Finnickiem. Jego pokój znajdował się niedaleko mojego co
wyjaśniało jego szybką interwencję na hałas w mojej sypialni.
Weszliśmy do środka. Porządku to on nie umiał zachować. Pościel
na jego łóżku leżała tylko kawałkiem, reszta znajdowała się
na podłodze. Jedynie poduszki były na swoim miejscu. Zdziwiłam
się, że powiesił na wieszaku swoją dzisiejszą koszulę i kremowy
sweter.
- Widzę, że raczej porządek nie jest
twoim priorytetem – powiedziałam ironicznie.
- Jakbyś chciała wiedzieć to
drzemałem dopóki mnie nie obudziłaś, więc nie miałem czasu na
sprzątanie – powiedział – usiądź sobie na łóżku, a ja
poszukam apteczki.
Usiadłam i zaczęłam śledzić
wzrokiem krzątającego się po pokoju Finna. W końcu znalazł
apteczkę w jednej z nocnych szafek.
- Pokaż to psujo – uśmiechnął się
zadziornie i usiadł obok mnie.
Podałam mu dłoń, a on zdjął z niej
chusteczki. Kilka wbitych odłamków nadal tkwiło w mojej dłoni.
- Jak nie będziesz mogła wytrzymać
bólu złap mnie za rękę – powiedział i wyjął z apteczki małą
buteleczkę spirytusu.
- Dobrze...
Finnick polał moją dłoń alkoholem.
Zaczęłam drzeć się wniebogłosy, a z oczu zaczęły spływać mi
łzy. Mocno złapałam go za rękę, aż ból nie zaczął przemijać.
- Muszę ci teraz wyjąć odłamki,
które ci zostały. Gotowa?
Kiwnęłam głową na zgodę, a chłopak
zaczął wyciągać drobinki. Nie bolało to, aż tak jak odkażanie,
ale i tak trzymałam go za rękę. Patrzyłam tylko jak coraz więcej
odłamów ląduje na chusteczce. Gdy skończył owinął mi dłoń
bandażem. Spojrzałam się na owiniętą rękę. Jak ja mam
przetrwać na arenie skoro nie mogę wytrzymać nawet z taką mała
raną...
- Możesz mi teraz powiedzieć,
dlaczego rzuciłaś wazonem o ścianę? - spytał Finnick.
- Po prostu się zdenerwowałam... -
nie odrywałam wzroku od opatrunku.
- Na co? Na Luka?
Milczałam. On też za dobrze mnie
zna... - pomyślałam – może nie znamy się tak długo z Finnem
jak z Lukiem, ale spokojnie można stwierdzić, że znamy się
praktycznie na wylot. Poznałam go podczas pierwszego samotnego
spaceru po plaży gdy miałam 9 lat. Siedziałam na piasku budując
coś co miało przypominać zamek, gdy on bezczelnie na niego skoczył
i go rozwalił. Jak to dzieci zaczęliśmy się ganiać po plaży,
sypiąc piaskiem na lewo i prawo, aż w końcu rzuciłam się na
niego i przewróciłam na ziemię. Tak się poznaliśmy. Potem
pamiętam jak wróciłam do domu cała zapiaszczona i opowiedziałam
o tym rodzicom, którzy wyśmiali mnie, że rzuciłam się na
chłopaka. Spotykaliśmy się codziennie na plaży w tym samym
miejscu do czasu, aż 14- letni wówczas Finnick został wylosowany
do wzięcia udziału w 64. Głodowych Igrzyskach. Załamałam się i
nie wychodziłam z pokoju dopóki nie usłyszałam od matki, że
Finnick został najmłodszym w historii triumfatorem zwycięstwa w
Igrzyskach. Większość trubutów po zwycięstwie zmienia się, lecz
on pozostał tym samym, kochanym chłopcem. Z roku na rok stawał się
coraz przystojniejszy, co nie umknęło uwadze Snow'a, który uznał,
że wykorzysta go i zacznie sprzedawać jego ciało za
niewyobrażalnie wielkie pieniądze dla zysku i dla rozrywki
kapitolońskich kobiet. Wtedy straciłam mojego Finnicka, najlepszego
przyjaciela, bratnią duszę. Widziałam go może z 2,3 razy na rok.
Mówiłam mu żeby skończył z tym, lecz zawsze mi odpowiadał, że
nie może, lecz nie podawał powodu. W końcu pewnego wieczoru na
plaży wyznał mi, że jeśli zrezygnuje Snow zabije każdego kogo
kocha. Wtedy moja nienawiść do niego, do całego Kapitolu sięgnęła
zenitu, lecz nie miałam okazji jej wykorzystać, zapewne już nigdy
nie będę miała, bo zginę na arenie...chyba, że postaram się
wygrać...i nagle zapaliła mi się w głowie lampka.
- Jak to zrobiłeś?
- Ale co? - spytał zdezorientowany.
- Wygrałeś Igrzyska?
- Głównie dzięki, moim poprzednim
rozmiarom, sprytowi, szybkości i pieniędzy sponsorów.
- Nie miałeś obranej żadnej taktyki?
Na przykład stań się zawodowcem, a potem ich zdradź, zabij?
- Nie, wszystko się stało tak szybko
gdy dostałem trójząb, że nie miałem czasu do namysłu...
- Aha, za wiele mi to nie pomogło...
- A co się stało, że tak nagle o to
pytasz?
- W końcu jestem trybutką, prawda?
Muszę wiedzieć jak przetrwać – uśmiechnęłam się i wstałam z
łóżka – Nie pojawię się na kolacji, wolę wcześniej się
położyć.
- Dobrze, powiem im – także wstał z
łóżka, podszedł do mnie i nachylił się tak blisko jakby chciał
mnie pocałować – Tylko niczego nie rozwal – szepnął i
otworzył drzwi – Dobranoc.
- Dobranoc.
Wyszłam i udałam się z powrotem do
pokoju. Gdy tylko weszłam, zdjęłam sukienkę i buty, a następnie
w samej bieliźnie położyłam się do łóżka i opatuliłam
kołdrą. Rano obudziło mnie głośnie pukanie do drzwi. Szybko
wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do nich. Gdy je otworzyłam
zobaczyłam Leticie z dziwnym wyrazem twarzy, a obok niej Luka z
zaskoczoną miną. Szybko spojrzałam na mój ubiór.
No tak, byłam w samej bieliźnie.
Dobranoc :* mam nadzieje, że się podobało
PS Nie martwcie się niedługo pojawi się jakaś akcja :p
czekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial :)
OdpowiedzUsuń