niedziela, 8 grudnia 2013

Igrzyska 3

Hejka! 



Tak jest paca wre! :) Choruje i nie mam co robić w domu, więc pisze rozdziały ;p Nie przeciagam dlużej, bo mi bateria w laptopie siada...musze dzielić jedną ladowarkę z bratem :/ udręka... Zapraszam do komentowania. Miłej lektury xD



Panowała grobowa cisza. Jedyny odgłos wydawały koła pociągu jadące po szynach. Wpatrywałam się w pusty talerz przed sobą byle nie spojrzeć Luke'owi w oczy. Nie chciałam się z nim kolejny raz kłócić, ale chciałam wiedzieć czy to co powiedział jego brat było prawdą. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Siedział oparty łokciami o stół ze wzrokiem wpatrzonym w półmisek, w którym jeszcze jakiś czas temu znajdowała się zupa bananowa przyprawiona odrobiną cynamonu i kardamonu. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, gdy Luke zaczął:
- Przepraszam. – szepnął – Przepraszam...- powiedział głośniej, podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi ciemnoniebieskimi oczami – nie chciałem na ciebie wcześniej nakrzyczeć. Po prostu są rzeczy, których nie zrozumiesz...
- Na przykład to, czemu zgłosiłeś się na rychłą śmierć?
- Dokładnie.
- Czyli uważasz, że jestem głupia i nic nie rozumiem?
- Wcale tak nie uważam, źle to odebrałaś....- wzdychnął i otarł twarz dłońmi – powiem to inaczej: są rzeczy, o których nie możesz wiedzieć.
- Czyli masz przede mną sekrety? - czułam, że zaczynam się w środku gotować ze złości.
- Tak – odpowiedział spokojnie.
On...chłopak z którym dzieliłam swoje dzieciństwo, który wiedział o mnie wszystko a ja o nim, zaczął mieć przede mną sekrety...Sekrety, które były dla mnie odpowiedzią na nurtujące pytanie: Dlaczego to zrobił? Nie chciałam przed nim wybuchnąć więc wstałam od stołu i udałam się do sypialni. Przeszłam parę wagonów zanim do niej dotarłam. Była przestrzenna. Duże dwuosobowe łóżko stało obok wielkiego okna, dzięki któremu mogłam podziwiać otoczenie, które co chwila się zmieniało. Po obu stronach łóżka znajdowały się szafki nocne. Na jednej z nich stał czerwony wazon. Złapałam go i rzuciłam o ścianę. Rozbił się na małe błyszczące odłamki. Szybko zaczęłam je zbierać. Gdy miałam już garść w ręce podeszłam do kosza. Nawet nie zauważyłam jak mocno ścisnęłam odłamki, aż pokaleczyłam sobie dłoń. Chwyciłam pudełko z chusteczkami i wyciągnęłam kilka, owijając jako tako dłoń. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Natasha! - krzyknął Finnick – co się stało?!
- Nic – nerwowo odkrzyknęłam.
- Usłyszałem odgłos rozbijanego szła. Otwórz te drzwi! - zdenerwował się.
Chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi i otworzyłam je zdrową ręką. Ujrzałam go w samych spodniach. Teraz wiem jaki jest jego ulubiony strój domowy. Finnck szybkim krokiem wszedł do pokoju. Spojrzał na stłuczone szkło na podłodze.
- Co ty zrobiłaś? - spytał.
- Nie podobał mi się jego kolor...
- Kształt i kolor twojej dłoni też ci się nie podobał? - spytał i złapał mnie za ranną dłoń – chodź mam w pokoju apteczkę.
Kiwnęłam głową i wyszłam za Finnickiem. Jego pokój znajdował się niedaleko mojego co wyjaśniało jego szybką interwencję na hałas w mojej sypialni. Weszliśmy do środka. Porządku to on nie umiał zachować. Pościel na jego łóżku leżała tylko kawałkiem, reszta znajdowała się na podłodze. Jedynie poduszki były na swoim miejscu. Zdziwiłam się, że powiesił na wieszaku swoją dzisiejszą koszulę i kremowy sweter.
- Widzę, że raczej porządek nie jest twoim priorytetem – powiedziałam ironicznie.
- Jakbyś chciała wiedzieć to drzemałem dopóki mnie nie obudziłaś, więc nie miałem czasu na sprzątanie – powiedział – usiądź sobie na łóżku, a ja poszukam apteczki.
Usiadłam i zaczęłam śledzić wzrokiem krzątającego się po pokoju Finna. W końcu znalazł apteczkę w jednej z nocnych szafek.
- Pokaż to psujo – uśmiechnął się zadziornie i usiadł obok mnie.
Podałam mu dłoń, a on zdjął z niej chusteczki. Kilka wbitych odłamków nadal tkwiło w mojej dłoni.
- Jak nie będziesz mogła wytrzymać bólu złap mnie za rękę – powiedział i wyjął z apteczki małą buteleczkę spirytusu.
- Dobrze...
Finnick polał moją dłoń alkoholem. Zaczęłam drzeć się wniebogłosy, a z oczu zaczęły spływać mi łzy. Mocno złapałam go za rękę, aż ból nie zaczął przemijać.
- Muszę ci teraz wyjąć odłamki, które ci zostały. Gotowa?
Kiwnęłam głową na zgodę, a chłopak zaczął wyciągać drobinki. Nie bolało to, aż tak jak odkażanie, ale i tak trzymałam go za rękę. Patrzyłam tylko jak coraz więcej odłamów ląduje na chusteczce. Gdy skończył owinął mi dłoń bandażem. Spojrzałam się na owiniętą rękę. Jak ja mam przetrwać na arenie skoro nie mogę wytrzymać nawet z taką mała raną...
- Możesz mi teraz powiedzieć, dlaczego rzuciłaś wazonem o ścianę? - spytał Finnick.
- Po prostu się zdenerwowałam... - nie odrywałam wzroku od opatrunku.
- Na co? Na Luka?
Milczałam. On też za dobrze mnie zna... - pomyślałam – może nie znamy się tak długo z Finnem jak z Lukiem, ale spokojnie można stwierdzić, że znamy się praktycznie na wylot. Poznałam go podczas pierwszego samotnego spaceru po plaży gdy miałam 9 lat. Siedziałam na piasku budując coś co miało przypominać zamek, gdy on bezczelnie na niego skoczył i go rozwalił. Jak to dzieci zaczęliśmy się ganiać po plaży, sypiąc piaskiem na lewo i prawo, aż w końcu rzuciłam się na niego i przewróciłam na ziemię. Tak się poznaliśmy. Potem pamiętam jak wróciłam do domu cała zapiaszczona i opowiedziałam o tym rodzicom, którzy wyśmiali mnie, że rzuciłam się na chłopaka. Spotykaliśmy się codziennie na plaży w tym samym miejscu do czasu, aż 14- letni wówczas Finnick został wylosowany do wzięcia udziału w 64. Głodowych Igrzyskach. Załamałam się i nie wychodziłam z pokoju dopóki nie usłyszałam od matki, że Finnick został najmłodszym w historii triumfatorem zwycięstwa w Igrzyskach. Większość trubutów po zwycięstwie zmienia się, lecz on pozostał tym samym, kochanym chłopcem. Z roku na rok stawał się coraz przystojniejszy, co nie umknęło uwadze Snow'a, który uznał, że wykorzysta go i zacznie sprzedawać jego ciało za niewyobrażalnie wielkie pieniądze dla zysku i dla rozrywki kapitolońskich kobiet. Wtedy straciłam mojego Finnicka, najlepszego przyjaciela, bratnią duszę. Widziałam go może z 2,3 razy na rok. Mówiłam mu żeby skończył z tym, lecz zawsze mi odpowiadał, że nie może, lecz nie podawał powodu. W końcu pewnego wieczoru na plaży wyznał mi, że jeśli zrezygnuje Snow zabije każdego kogo kocha. Wtedy moja nienawiść do niego, do całego Kapitolu sięgnęła zenitu, lecz nie miałam okazji jej wykorzystać, zapewne już nigdy nie będę miała, bo zginę na arenie...chyba, że postaram się wygrać...i nagle zapaliła mi się w głowie lampka.
- Jak to zrobiłeś?
- Ale co? - spytał zdezorientowany.
- Wygrałeś Igrzyska?
- Głównie dzięki, moim poprzednim rozmiarom, sprytowi, szybkości i pieniędzy sponsorów.
- Nie miałeś obranej żadnej taktyki? Na przykład stań się zawodowcem, a potem ich zdradź, zabij?
- Nie, wszystko się stało tak szybko gdy dostałem trójząb, że nie miałem czasu do namysłu...
- Aha, za wiele mi to nie pomogło...
- A co się stało, że tak nagle o to pytasz?
- W końcu jestem trybutką, prawda? Muszę wiedzieć jak przetrwać – uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka – Nie pojawię się na kolacji, wolę wcześniej się położyć.
- Dobrze, powiem im – także wstał z łóżka, podszedł do mnie i nachylił się tak blisko jakby chciał mnie pocałować – Tylko niczego nie rozwal – szepnął i otworzył drzwi – Dobranoc.
- Dobranoc.
Wyszłam i udałam się z powrotem do pokoju. Gdy tylko weszłam, zdjęłam sukienkę i buty, a następnie w samej bieliźnie położyłam się do łóżka i opatuliłam kołdrą. Rano obudziło mnie głośnie pukanie do drzwi. Szybko wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do nich. Gdy je otworzyłam zobaczyłam Leticie z dziwnym wyrazem twarzy, a obok niej Luka z zaskoczoną miną. Szybko spojrzałam na mój ubiór.
No tak, byłam w samej bieliźnie.





Dobranoc :* mam nadzieje, że się podobało


PS Nie martwcie się niedługo pojawi się jakaś akcja :p

1 komentarz:

  1. czekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń